czwartek, 9 września 2010

Jest progres!

Wczoraj powtórzyłam analizę składu ciała profesjonalną wagą Tanita SC-330 i muszę przyznać, że jej wyniki są bardzo zadowalające i dobrze rokujące na przyszłość.

Tu link do wyników analizy z dnia 18 lutego:
http://ladykala-fitnessblog.blogspot.com/2010/02/analiza-skadu-ciaa-wyniki.html

Poniżej zamieszczam aktualne, świeże wyniki z wczorajszego pomiaru:

Body type: ATHLETIC
gender: FEMALE
age: 22
height: 164cm

weight: 55,1kg (+4,1kg)
fat% 16,4% (-2,1%)
fat mass: 9,0kg (-0,4kg)
muscle mass: 43,8kg (+4,3kg!)
Total body water: 32,9kg (+3,3kg)
Total body water%: 59.7% (+1,7%)
bone mass: 2,3kg (+0,2kg)
BMR: 5824KJ 1392kcal
Metabolic Age: 12 (bez zmian)
BMI: 20,5 (+1,5)

Jest dobrze! W okresie pół roku zrobiłam naprawdę duże postępy. Zwiększylam masę mięśniową jednocześnie redukując tłuszcz!

Jest nowa motywacja i siła do treningów:)

środa, 28 lipca 2010

Show must go on

Wczorajsze wieczorne odwiedziny na blogu i komentarz Anonimowego gościa "czy jest tu ktoś jeszcze?" stały się bodźcem do napisania czegoś w końcu. Wiem, wiem-miałam już pisać regularnie ale nie jest to wcale takie łatwe, nie żebym jakoś narzekała czy coś ale naprawdę mam problemy z czasem, żeby siąść i napisać kilka zdań.


Co słychać u mnie?! Tak dużo, że nawet nie wiem od czego zacząć. Musiałam niestety zrobić sobie przerwę od mojego ukochanego treningu masowego na dużych ciężarach i małą ilością powtórzeń-po pierwsze robię go już zbyt długo (co prawda w różnych konfiguracjach ale jednak główny zarys pozostaje taki sam) a po drugie mamy lato, ostatnie intensywne upały dały się mocno we znaki i nie trudno się domyślić, że taka pogoda nie sprzyja nabieraniu nowej masy. Ćwiczę więc rzeźbowo-niby wydaje się to treningiem lżejszym ale wcale takim nie jest. Krótkie, zaledwie 30sekundowe przerwy, serie łączone, super serie, ciężary co prawda mniejsze ale za to duużo powtórzeń-w seriach po 18-16-14. Przyznaję, że męczy mnie ten trening i wcale nie cieszy. Brakuje mi uczucia pompy, mocnego zmęczenia mięśni, porządnych zakwasów. Powinnam robić codziennie po godzinie aerobów, żeby się należycie wyciąć ale z tym bywa różnie bo nie jestem z stanie przychodzićna siłownię na tyle wcześniej, żeby zrobić spokojnie i trening i mieć jeszcze 1h na trening cardio.
Odstawiłam narazie kreatynę i suple przedtreningowe, jem za to spalacza (choć szkoda, że tych aerobów mało bo się marnuje), hgh day & hgh night z Activlabu (zwiększają produkcję hormonu wzrostu) i włączyłam na stałe do suplementacjii Omega 3 bo jednak ciężko dostarczyć ich odpowiednią ilość z samego tylko pożywienia.

Czekam na skończenie tego treningu, teraz trwa ostatni już tydzień tego planu, co prawda dał mi ten plan trochę korzyści: dowiedziałam się, że miesiąc rzeźby przed zawodami mi nie wystarczy, żeby się wyciąć, będę potrzebowała z 2-3 miesiące porządnej, ostrej pracy, żeby przygotować formę startową, zauważyłam istotne zmiany w gęstości włókien mięśniowych więc trening naprawdę działa.

Co jeszcze? Zauważyłam pewną niekorzystną rzecz: mam koło siebie zbyt dużo osób, każdy ma coś do powiedzenia na temat treningów itd, każdy coś innego, trochę się pogubiłam w pewnym momencie ale zaczynam się odnajdywać z powrotem.

Dieta perfekcyjna i zapięta na ostatni guzik i oby tak dalej!
I show must go on.

piątek, 18 czerwca 2010

Rozstania, powroty, cele, marzenia...

Trochę mnie tu nie było... A raczej sporo mnie tu nie było-prawie 2 miesiące... Ale znów się pojawiłam i nie bez trudności-ale postaram się pisać na bieżąco bo dzieje się całkiem dużo i wszystko nabiera zawrotnego tempa. Te trudności polegają na tym,że rozpoczęła mi się właśnie sesja na uczelni i czas przysiąść coś nad książkami a do tego pochłonęła mnie bez reszty praca w urokliwej knajpce na krakowskim Kazimierzu-jeśliby dodać do tego jeszcze to, że musowo muszę znależć miejsce w harmonogramie dnia na trening wychodzi na to, że doba jest i tak o kilka godzin za krótka-w wolnym czasie nadrabiam zaległości internetowe itd a niestety na nadmiar tego wolnego czasu nie narzekam wcale.

Ale dość żalenia się bo jest dobrze: dzięki tej pracy mam nowy napływ gotówki a to umożliwia mi między innymi regularną, stałą suplementację tym co najważniejsze i niezbędne w moich przygotowaniach: stale jest to oczywiście odżywka białkowa (zarówno izolat jak i mieszanka kilku różnych frakcjii białek), monohydrat kreatyny, aminokwasy BCAA, jakiś boozer przedtreningowy (moje osttanie super-odkrycie CytoNOx),glukozaminę na stawy, cynki i Bio Cla, osttanio dodałam także karnitynę w płynie. Chyba bardzo widać, że się mocno staram, wzięłam się porządnie za treningi i dietę oraz, że coś się szykuje bo nagle wszyscy na siłwoni pytają czy przygotowuję się do zawodów-i tak: postanowione: jeśi tylko forma pozwoli stanę na scenie debiutów w marcu bądź kwietniu zbliżającego się roku (dokładna data jeszcze nei jest podana, PZKFiT podaje pełny kalendarz imprez sportowych na początku każdego roku), zobaczymy na ile pozwoli mi moja forma ale cały czas przygotowuję się na występ na zawodach. Jeśliby poszło dobrze to poza Debiutami może uda mi się zrobić coś jeszcze: dla przykładu tegoroczna Debiutantka Agnieszka Nawrocka po wygraniu Debiutów wygrała także kategorię overall na Mistrzostwach Śląska i OPEN na Mistrostwach Polski.

Dieta idzie idealnie: bez słowa połykam wszytko co mi powinnam-kurczaka, kaszę gryczaną/brązowy ryż, jakieś warzywka, płatki owsiane z odżywką białkową-i w sumie tylko tym się żywię przez cały dzień, z zegarkiem w ręku co 3 godziny, jescze przed samym snem wypijam ohydne białko o smaku cisteczek z kremem (a smakuje jak rozmoczone w wodzie herbatniki:/) Już baaardzo rzadko zdarza mi się cheat meal (oszukany posiłek) i zjedzenie czegoś niezwiązanego z moją dietą. Trzymam fason!

Niestety z mojej siłowni odszedł Wawa-wspominany przeze mnie przy okazjii Mistrzostw Śląska w kulturystyce i fitness-nawet zdjęcie tu wrzucałam, był trzeci... W wyniku jakiegoś konfliktu z szefostwem siłowni (nie zagłębiałam się w szczegóły) poprostu odszedł z pracy czy może został zwolniony... W sumie to straciłam mojego najważniejszego mentora i opiekuna, niby mieszka zaledwie 3 piętra wyżej ale mnie pochłonęła praca, on pracuje już na innej siłowni i prowadzi więcej treningów personalnych i czasu brak:( Treningi wysyła mi on ma maila ale pasowałoby by się spotkać, siąść i pogadać. Szkoda też, że nie mogę z nim już ćwiczyć bo treningi były naprawdę mocne.
Za to mamy na siłowni nowego trenera i całkiem w porządku jest-ma sporą wiedzę, więc będę korzystać.

Zainteresowanych odsyłam do mojego artykułu "10 mitów na temat odchudzania" na stronie programu ZgrabnaOdNowa, w którym uczestniczę. Zostałam za ten artykuł wyróżniona i nagrodzona:)
link: http://www.zgrabnaodnowa.pl/?p=557 artkuł znajduje się pod całą listą osób nagrodzonych.

Mam nadzieję, że teraz uda mi się pisać regularnie.

czwartek, 29 kwietnia 2010

Relacja z zawodów-cd.



Kulturystyka klasyczna Juniorów:
1. Filip Zalewski (Sportclub Lublin, 76,7kg/177cm)
2. Rafał Kiełkiewicz (Black&White Ostrowiec Świętokrzyski, 83,5kg/182cm)
3. Kamil Wrzosek (Olimp Zabrze, 66kg/169cm)



Kulturystyka klasyczna mężczyzn do 180cm:

1. Maciej Wróbel (Olimp Zabrze, 84kg/178cm)
2. Michał Krajewski (PowerPit Gdańsk, 78kg/174cm)
2. Warzyniec Staszkiewicz (TKKF Azory Kraków, 82kg/176cm)-mój wspaniały trener i przyjaciel!

Relacja z zawodów

Otwarte Mistrzostwa Śląska w Kulturystyce i Fitness- Zawiercie 2010

Jak obiecałam tak czynię-pora na relację, podsumowanie zawodów. Były to 1sze zawody, które miałam okazję oglądać na własne oczy i było to dla mnie niesamowite i bardzo cenne doświadczenie. Stało się to dla mnie źródłem niesamowitej motywacjii i tym mocniejszej chęci do działania.

W fitness sylwetkowym startowały niestety tylko 3 zawodniczki a bardzo mnie ta kategoria interesuje jako przedmiot moich przyszłych startów w zawodach.

Dekoracja zawodniczek- 1. Agnieszka Nawrocka (klub Power Pit Gdańsk), 50kg/160cm
2. Patrycja Kozyra (klub Paco Lublin), 62kg/170cm
3. Alicja Klarkowska (klub Aplauz Warszawa), 52,5kg/158cm

Kibicowałam bardzo mocno Patrycjii i uważam, że powinna być 1sza!

Kulturystyka weteranów:


1. Rewelacyjny Mariusz Bałaziński z klubu Efekt Toruń, 82kg
2. Marek Zapotoczny (Efekt Toruń, 103kg)
3. Jan Olejko (Olimp Zabrze, 685kg)

W tym miejscu chciałam zaznaczyć, że złoty medalista Mariusz Bałaziński w tym roku debiutował w kategorii wagowej weteranów (rok urodzenia 1970), wygrał on także kategorię wagową do 90 kg oraz był drugi we wszechkategorii OPEN całych zawodów.
Na miejscu trzecim Pan Jan Olejko, który w tym roku kończy 61 lat! Tak wspaniałej sylwetki i kondycjii mogą mu pozazdrościć o wiele młodsi mężczyźni. Pan Jan zachwycił wszystkich swoim programem dowolnym w którym mn. stanął na głowie i zrobił szpagat.


poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Podium mojego trenera i przyjaciela:)



Z ogromną dumą zawiadamiam, że mój wspaniały trener, przyjaciel, osoba odpowiedzialna za moje treningi i czynione postępy a zarazm sąsiad:) Wawrzyniec Staszkiewicz był 3 na wczorajszych (25.04.2010r.) Mistrzostwach Śląska w Kulturystyce i Fitness w Zawierciu. Startował on w w kategorii kulturystyka klasyczna mężczyzn do 180 cm. Jesteśmy wszyscy dumni z sukcesu Wawy i ja cieszę się tym bardziej, bo miałam okazję być tam osobiście, dopingować Wawrzyńca i zobaczyć zawody na własne oczy. Jest to dla mnie doświadczenie tym cenniejsze, że sama mam ogromną nadzieję wystartować w Debiutach fitnessu sylwetkowego kobiet w przyszłym roku jak Bóg da a jak nie da to za 2 lata. Zobaczenie takich zawodów na żywo to bardzo rzecz naprawdę ciekawa i cenna. Choć fitnesski startowały tylko 3 miałam okazję zobaczyć utytułowaną Patrycję Kozyrę.

Wśród mężczyzn pojawił się między innymi rewelacyjny Mariusz Bałaziński.

Szerszy opis i więcej zdjęć w następnym poście jako, że czasu mam niewiele niestety ostatnio.

poniedziałek, 22 marca 2010

Triki na przyspieszenie metabolizmu




Jedna z Dziewczyn pytała w komentarzach jakimi sposobami można podkręcić metabolizm, więc teraz kilka słów na ten temat:
Metabolizm zwany inaczej przemianą materii to nic innego jak całokształt reakcji chemicznych i związanych z nimi przemian energii zachodzących w żywych komórkach, stanowiący podstawę wszelkich zjawisk biologicznych. Procesy te pozwalają komórce na wzrost i rozmnażania, zarządzanie swoją strukturą wewnętrzną oraz odpowiadanie na bodźce zewnętrzne.
(dokładna definicja zapożyczona z http://pl.wikipedia.org/wiki/Metabolizm
zainteresowanych odsyłam do tej strony bo jest naprawdę super, obszernie i wyczerpująco opisane a taka wiedza się naprawdę przydaje!)
Tempo metabolizmu jest sprawą indywidualną każdego człowieka-oczywiście istnieją pewne prawidłowości jak np to, że im jesteśmy starsi tym tempo przemian energetycznych organizmu spada co nie oznacza wcale, że mamy spokojnie przyjąć to do wiadomości, siedzieć w fotelu i...tyć-bo taki wiek! Istnieją sposoby na podkręcenie, przyspieszenie metabozlmu co skutkuje szybszą przemianą makroskładników w naszym organizmie co z kolei sprawia, że nie tyjemy, wykorzystujemy jak najwięcej składników do produkcjii energii a mniej nam się odkłada. 

Jak ktoś nie chce zagłębiać się w żadne naukowe fakty to wystarczy wiedzieć, że:
-im szybsza przemiana materii tym lepiej dla naszej sylwetki:)

Tempo przemiany materii można zbadać-specjalne profesjonalne wagi z analizą składy ciała określają w jakim wieku metabolicznym jest nasz organizm. Takie wagi znaleźć można w gabinetach dietetyków, niektórych oddziałach szpitali, w lepszych fitness klubach i ośrodkach spa. Ja miałam okazję wykonać taką analizę na siłowni, na którą chodzę i mój wiek metaboliczny to 12! Wynik naprawdę rewelacyjny, pozwalający nawet na lekkie dietetyczne grzeszki bo tempo przemian metabolzicznych jest naprawdę wysokie. Mój wynik jest tylko dowodem na to, że triki, którymi się z Wami dzielę są naprawdę skuteczne-stosując je naprawdę można przyspieszyć znacznie przemianę metabolizmu i ułatwić sobie starania o wymarzoną sylwetkę.

Triki na przyspieszenie metabolizmu czyli jak spalać więcej kalorii bez wysiłku:)
  • jedzenie posiłków częściej a w mniejszych ilościach- jedząc około 5-6 posiłków dziennie w przerwach 3-4 godzinnych organizm musi częsciej trawić a na trawienie zużywa dużo energii (czytaj: spala przy tym sporo kcal:)- poza tym dostarczając mniejsze porcje a częśćiej organizm dostaje naraz dokładnie tyle ile jest w stanie wykorzystać zatem nie odkłada nic na później
  • pikantne jedzenie, ostre przyprawy- udowodniono naukowo, że ostre przyprawy podnosząc lekko temperaturę przyspieszają przemianę materii nawet o 30% (po zjedzeniu pikantnego posiłku metabolzim przyspiesza na kilka godzin) -zatem warto dodawać pikantne przyprawy do potraw (ostre papryczki, pieprz kajeński, kolorowe pieprze ale także czosnek, imbir-jeśli dodatkowo lubimy ostre jedzenie-łączymy przyjemne z pożytecznym.
  • picie dużej ilości wody-pijąc dziennie dużo niegazowanej, czystej wody (mineralnej bądź źródlanej) także zwiększamy tempo przemian energetycznych naszego organizmu. Odwodniony organizm spowolania wszystkie czynności-w tym także i przemianę materii.
  • spożywanie zimnych posiłków- jedząc zimny posiłek nasz organizm sam musi go sobie podgrzać-a do wytworzenia ciepła zużywa całkiem sporo energii. Dlatego nie podawajmy gorących obiadów-poczekajmy aż nieco przestygną, nie pijmy gorących płynów a co możemy jedzmy na zimno. Już 5 szklanek zimnej wody dziennie daje nam dodatkowo spalone 10 kcal. Niby mało ale dostajemy to bez większrgo wysiłku stosując kilka trików tych dodatkowo spalanych kcal zbiera się naprawdę dużo.
  • kofeina i inne termogeniki- substancje termogeniczne zwiększają nam temperaturę ciała (co sprzyja szybszemu spalaniu tkanki tłuszczowej), oraz zwiększają przemianę materii. Zatem picie kawy nie jest złe: pod warunkiem, że nie będzie to kawa mocno posłodzona z pełnotłustym mlekiem czy śmietanką:p
  • jedz zgodnie z rytmem dobowym- rano węglowodany złożone (można pozwolić sobie także na te proste czyli cukry w pewnej ilosci) aby dostarczyć organizmowi energii niezbędnej do funkcjonowania, im później tym spożywamy mniej węglowodanów na rzecz większej ilości białka.
  • masa mięśniowa- nie namawiam wcale do zostania kulturystką ale jak wiadomo zawartość mięśni w masie ciała decyduje o jędrności i sprężystości ciała a im większy udziała w składzie ciała mają mięśnie tym więcej dodatkowych kcal spalamy. Jeden gram tkanki mięśniowej spala spoczynkowo więcej energii niż jeden gram tkanki tłuszczowej. Warto więc zadbać o odowiednią ilość mięsni w naszym organizmie.
  • Białko w pożywieniu- biało spala się wolniej niż tłuszcze i węglowodany. Białko nie tuczy, ogranicza odkładanie się tłuszczuw organizmie oraz bierze udział w budowaniu mięśni.
  • nieprzetworzone jedzenie, nieoczyszczone zboża, błonnik- błonnik wiadomo- nie jest trawiony ani wchłaniany w przewodzie pokarmowym człowieka. Błonnik zbiera wodę, pęcznieje dając uczucie sytości, pozwala na regularne wypróżnianie się, Nieoczyszczone zboża, otręby itd zmuszają organizm aby sam się tym zajął inicjując dodatkowy wydatek energetyczny organizmu.
  • uprawianie sportu- aeroby z kontrolą tętna lub interwały zwiększają powysiłkowe spalanie tłuszczu jeszcze na kilka godzin po skończeniu treningu


Wrogowie szybkiego metabolizmu:
  • przetworzone jedzenie
  • głodówki, diety ubogie w kaloryczność
  • długie przerwy pomiędzy posilkami
  • jedzenie zbyt małej ilości posiłków w ciągu doby, nadmierne objadanie się podczas jednego posiłku
  • zakłócenie dobowego rytmu organizmu
  • za długi lub za krótki sen
  • wysiłek fizyczny wprowadzający organizm w stan kataboliczny
  • sól, glutaminian sodu, konserwanty






wtorek, 16 marca 2010

Apetyt na słodycze poskromiony-o chromie w diecie i suplementacji!


Jeśli szukacie pomocy w odchudzaniu lub po prostu chcielibyście bardziej powstrzymywać się przed jedzeniem słodkości-chrom jest dobrym rozwiązaniem...
Najpierw kilka bardzo mądrych naukowych słów: chrom jest niezbędnym pierwiastkiem śladowym, który nasila efekt działania insuliny oraz wpływa na metabolizm węglowodanów, białka i tłuszczów. Chrom można stosować zatem pomocniczo chcąc obniżyć masę ciała, a co ciekawe zaleca się także jego stosowanie chorym na cukrzycę jako skuteczna pomoc przy kontrolowaniu poziomu cukry we krwi.
Źródlem sukcesu chromu jest GTF-organiczny kompleks nasilający działanie insuliny we krwi i tym samym kontrolując jej poziom i skutecznie zapobiegając gwałtownym spadkom cukru. U chorych z cukrzycą typu 2 chrom ułatwia transfer insuliny przez błony komórkowe co znacznie obniża ryzyko nagłych skoków poziomu glukozy we krwi.
Jeśli chodzi o pożywieie to cennym źródłem chromu jest mięso, owoce morza, skorupiaki, orzechy. Najbogatsze w chrom są małże (aż 128µg/100 g)
Jednak w dzisiejszch czasach bardzo trudno jest dostarczać organizmowi odpowiednią ilość chromu ze względu na wpływ środowiska, sposób przetwarzania żywności-i tu pomocne stają się suplementy diety dzięki którym jesteśmy w stanie dostarczyć odpowiednią ilość dobrze bio-przyswajalnego chromu i jeszcze odnieść z takiej suplementacji konkretne pozytywy (oprócz zapobiegania niedoborom chromu)-obniżenie masy ciała,ograniczenie apetytu na słodycze.



A teraz własne obserwacje: jako Ambasadorka firmy Pharma Nord miałam okazję testować chrom przez 30dni-jestem osobą o naturalnie niskim poziomie cukru-nie jest to jeszcze tak nasilone aby było wskazaniem do leczenia czy stałej kontroli pozimu cukru we krwi ale bywa mocno uciążliwe i kto wie czy z czasem się nie przerodzi w jakąś powazniejszą formę. Zdarzają mi się nagłe i niekontrolowane spadki poziomu glukozy we krwi-zawsze wtedy momentalnie robi mi się słabo,trzęsą mi się ręce i muszę zjeść coś słodkiego. Wtedy przechodzi tak szybo jak przyszło ale gdy węglowodany proste (cukry) zostaną szybko przerobione przez organizm pojawia się kolejny gwałtowny spadek cukru i tak tworzy się błędne koło. Aby uniknąć takich sytuacji staram się regulować poziom cukru znacznie ograniczając wszelkie cukry a opierając podstawę energetyczną diety na węglowodanach złożonych. Stosując chrom te problemy z nagłymi spadkami się nie pojawiały-odczuwałam działanie tego suplementu od razu i na własnej skórze. Przyjmowałam rano (przed śniadaniem) jedną tabletkę bio chromu Pharma Nord i przez cały dzień nie musiałam się obawiać uczucie słabości i roztrzęsienia spowodowanego gwałtownym spadkiem poziomu glukozy we krwi. Co za tym idzie nie jadałam słodyczy-nie musiałam w ciągu dnia ratować się na szybko batonikiem,ciastkiem czy czekoladą aby odzyskać dobre samopoczucie. Moja dieta i sport,który uprawiam wymaga także znacznej rezygnacji (jeśli nie eliminacji) węglowodanów prostych z pożywienia a moją największą słabością już od czasów dzieciństwa były słodycze,które pochłaniałam w każdej ilości i bez opamiętania. Podczas suplementacji chromem udało mi się ich nie jeść i tym samym utrzymywać swoją dietę w pełnym rygorze bez slodkich grzeszków.

Chrom polecam-nie jest drogi a jego działanie jest naprawdę odczuwalne. Fakty naukowe mówią same za siebie a jak wiadomo z faktami się nie dyskutuje. Uważam,że chrom jest dla każdego kto chce schudnąć, utrzymać swoją masę ciała, ograniczyć słodycze, zapobiegać nagłym spadkom cukru we krwi. Ja stosowałam Bio Chrom od Pharma Nordu-opakowanie wystarcza na pełny miesiąc suplementacjii.



Aby efekty stosowania chromu były jak najlepsze trzeba pamiętać o:
-piciu dużej ilości wody niegazowanej
-dobrze dobranej i zbilansowanej diecie!
-odpowiedniej porcji ruchu

wtorek, 9 marca 2010

Dzień Kobiet na siłowni



Wszystkim Kobietom składam fitnessowe życzenia: dobrej kondycjii, zapału i silnej motywacjii do treningu, samych pożądanych efektów ćwiczeń i energii na codzień.
Kieruję to zwłaszcza do Ambasadorek Zgrabnej odNowa- abyście osiągnęły swoje cele i mogły się cieszyć pięknem kobiecości w upragnionym rozmiarze:)

Wczoraj z okazjii Dnia Kobiet u mnie na siłowni elegancką degustację różnych win (ale ja i tak nie piję-jeszcze mi się białko zetnie;), można się było zapisać tego dnia na darmowy,profesjonalny masaż (mój Grześ przekupił mnie własnoręcznym masażem) oraz każda Pani dostała przy wyjściu z klubu pięknego tulipana.
Baaardzo miły gest:)

piątek, 5 marca 2010

Sezonowcy

***Już na samym początku chciałabym bardzo mocno i wyraźnie zaznaczyć, że tekst ten NIE ma na celu nikogo obrazić, nie jest on też do nikogo personalnie skierowany-dotyczy poprostu bardzo rozpowszechnionego i irytującego co niektórych ludzi zjawiska...***



Niestety okres wzmożonego nalotu sezonowców na kluby fitness ogłaszam rozpoczętym!
Są w ciągu roku okresy kiedy ludzie nagle przywiązują większą wagę do swojej fizyczności i postanawiają coś ze sobą zrobić-pierwszy taki moment w roku to oczywiście początek stycznia-ludzie zobligowani noworocznymi postanowieniami wykupują karnety w klubach fitness i zaczynają ćwiczyć-ta grupa rozchodzi się najszybciej: wiadomo-noworoczne postanowienia czegokolwiek by nie dotyczyły najczęściej błyskawicznie umierają śmiercią naturalną i zapał znika niemal tak szybko jak się pojawił. Poza tym zima nie jest idealną porą na zaczynanie treningów dla kogoś kto tego nie kocha: jest to okres częstych przeziębień (czytaj: pretekstów do opuszczenia treningu),ujemnych temperatur,śniegu-ludziom się nie chce chodzić do klubów fitness,przebierać z takiej ilości ubrań co jest oczywiście kolejnym czynnikiem zniechęcającym. Poza tym zimą znacznie trudniej jest trzymać dietę i mamy wtedy skłonności do obżerania,przejadania się co z kolei prowadzi do braku utraty wagi (nawet mimo ćwiczeń) a może i nawet jej wzrostu co już definitywnie zniechęca "styczniowych sezonowców"-i tak najwytrwalsi pochodzą do kńca stycznia i na tym się w większości przypadków kończy.
Przez luty i marzec można spokojnie poćwiczyć-ale gdy tylko zrobi się nieco cieplej i ludzie poczują choć mały powiew zimowej aury-zaczyna się! Tłoki na siłowniach,długie kolejki do maszyn aerobowych,brak wolnych miejsc na zajęcia fitness,przepełnione sauny i baseny,znaczny wzrost sprzedaży odchudzających suplementów... I wszyscy Ci ludzie tłumnie ściągający do świątyń sportu i kultu ciała przychodzą tu oczywiście z zamiarem wypracowania zadowalającego wyglądu na lato! Powtarzają sobie "tym razem porządnie biorę się za siebie", "tym razem będę super wyglądać na plaży" a skończą tak jak zwykle. Wśród nowo przybyłych na siłownię panów popularny jest zwrot "sylwetka plażowa" albo "pakiet imprezowy"-oznacza to mniej więcej tyle co zrobienie dużej łapy,wypukłek klaty i sześciopaka na brzuchu. I panowi ci, naiwnie wierzą,że do wakacjii uda im się wypracować te mieśnie i zrobią furrorę na plaży swoją sylwetką Apollina. Katują w kółko,nawet codziennie tylko te partie mięśni-nie bacząc na to,że mięsień potrzebuje regeneracjii by rosnąć,że między ponownym treningiem tej samej partii musi upłynąć określony czas,nie wspominając już o jakiejkolwiek estetyce,symetrii tego zamiaru-wyobrażacie sobie faceta z dużą klatką i łapami ale zwyczajnymi barkami? śmieszne prawda! albo bez zrobionych pleców. Albo dużego chłopa na małych,wątłych nóżkach (Hercules na glinianych nogach:) Ale gdzie tam-takim facetom nawet nie w głowie równy i harmonijny rozwój całego ciała-oni przecież potrzebują do letnio-plażowego szczęścia tylko pudzianowych łap i klaty. Ale nie mamy się co martwić o śmieszny wygląd tych panów-paradowanie z wyrzeźbionymi tylko wybiórczo mięśniami nie grozi im napewno-żaden z nich nie dopuszcza do siebie myśli,że aby zbudować mięśnie potrzeba czasu,poświęceń,wiedzy i cierpliwości. Rad instruktora sezonowcy nie słuchają-i nawet o nie nie proszą: "przecież ten facet to tępy koks-co ja się go będę pytać,sam wiem lepiej", dieta nie wchodzi w grę "bo ja tak oO se poćwiczyć przyszedłem,na wakacje,a nie diety jakieś",za to bardzo chętnie kupują jakieś "kozackie" modne odżywki,które oczywiście spożywają na samej siłowni pokazując wszystkim naokoło jacy to z nich super-sportowcy.
Panienki-sezonowcy wcale nie są lepsze... Przychodzą same,otoczone wianuszkiem rozchichotanych koleżanek,z chłopakiem... Często zachowują się jakby były na siłowni "za karę"-pokazującego im ćwiczenia instruktora pytają w kółko: "20? a mogę zrobić mniej?","a muszę tyle?","a czemu tak dużo?/a czemu to takie ciężkie?")-chodzą po sali do ćwiczeń ze zbolałą miną skazańca,w ogóle to zastanawiam się po co w takim razie przyszły. Są i takie,które desperacje mają niemal wypisaną na twarzy-na kilometr widać,że przyszły szukać faceta. I tak: mocne,drażniące,wieczorowe perfumy,mocny makijaż,wymyślne fryzury,ubrania bardziej w stylu disco niż nadające się do ćwiczeń,pobrzękujący nadmiar biżuterii,słodkie minki,kręcenie tyłkami,wywalone na wierzch cycki-nie są to rzeczy odpowiednie na trening. Pocieszający jets jedynie fakt,że na mało kim taka panianka robi wrażenie-znakomita większość patrzy na takową z politowaniem.

Dlaczego pojawienie się sezonowców tak wkurza normalnie ćwiczących?! Ktoś zaraz powie,że siłownia jest dla wszystkich i będzie miał oczywiście rację. Ale istnieje też coś takiego jak zasady współżycia społecznego. Raczej nie patrzy na innych dziewczyna,która okupuje bieżnię godzinami chodząc z zawrotną prędkością żółwia błotnego czytając w tym czasie książkę/gazetę/plotkując z przyjaciółką na bieżni obok/plotkując z przyjaciółką przez telefon/oglądając tv (w niektórych siłowniach) I ciekawa jestem czy taka delikwentka ma w ogóle świadomość czym jest katabolizm (po po godzinie zasuwania na bieżni stan katabolizmu jest już niezły!)i co to bezpośrednio oznacza dla jej ciała... Sezonowcy nie szanują nic i nikogo wokół siebie! Okupują sprzęty zapominając,że nie są sami na siłowni i że serie robi się na zmiany z kimś kto też chce tam robić,ani myślą się dzielić...


Niestety obecność sezonowców popsuła mi nieco treningi-aerobowe są niemal niemożliwe do wykonania-w zeszłą środę musiałam jechać do domu bo kolejka do każdej maszyny były tak wielka,że aż do zamknięcie bym się na żadną nie dostała. WIęc moje aeroby narazie leżą i kwiczą-jak tylko zrobi się nie co cieplej to będę napewno biegała na powietrzu. Teraz jest dla mnie niestety za zimno-jestem bardzo wrażliwa na chłód,ciepłolubna,cierpię gdy jest mi zimno i często się przeziębiam:( Dobrze,że chociaż siłówki bez większych kolizjii...

niedziela, 21 lutego 2010

Analiza składu ciała-wyniki

Miałam ogromną przyjemność poddać się analizie składu ciała profesjonalną wagą używaną w gabinetach dietetyków,fitness klubach,ośrodkach spa oraz nawet w niektórych szpitalach.
Fajna sprawa dowiedzieć się takich szczegółów o sobie-i jest to świetna wyjściowa baza danych do porównywania później i obiektywnej oceny efektów-bo tak na lustro też nie jest do końca dobrze: raz się wydaje,że się wyglada dobrze-raz,że źle. Jest to mało obiektywne. Mierzenie obwodów też zawodzi bo nie do końca wiadomo czy przybyło nam tkanki tłuszczowej,suchej masy mięśniowej czy naciągnęliśmy wody-a może wszystkiego po trochę:p
Jak macie możliwość poddaniu się takiej analizie to naprawdę warto. Na podstawie danych możecie dużo ciekawych rzeczy dowiedzieć się o sobie,mieć gotowe dane,podjąć decyzje dotyczące rekompozycjii ciała,co jeszcze trzeba poprawić,nad czym popracować no i można porównać jeśli powtórzymy to po jakimś czasie.

Oto chwila prawdy-moje wyniki:
(dane piszę po polsku ale podaję też orginalne znaczniki z angielskiego jakby ktoś nie mógł zrozumieć znaczenia a sam był zważony taką wagą)

18/lutego/2010 godz. 19:18
typ budowy ciała/Body Type: Athletic/atletyczne
płeć: kobieta
wiek: 22
wzrost: 164cm
waga (z dokładnością do 0,1kg): 51,0kg
tkanka tłuszczowa/fat%: 18,5%
masa tk.tłuszczowej/fat mass: 9,4kg
masa mięśni/muscle mass: 39,5kg
całkowita woda worganizmie/TBW: 29,6kg
woda w oranizmie: 58,0%
masa kości/bone mass: 2,1kg (nie wiedziałam,że kosteczki są takie leciutkie:p)
BMR (i tu podają różnie: raz że jest to podstawowe zapotrzebowanie kaloryczne na dobę a raz,że jest to spoczynowa ilości kalorii spalanych przez suchą masę mięsniową w ciągu jednej doby...): 5347kJ czyli 1278kcal
wiek metabliczny/metabolic age: 12 (błyskawiczna przemiana materii:)
BMI: 19,0

Ogólnie jestem z tych wyników zadowolona-przyzwoita ilość moich upranionych mięśni,tkanka tłuszczowa na minusie (norma u kobiet zaczyna się od 21%-wykres pokazał tłuszcz sporo poniżej zera)
Metabolizm rewelacyjny (jednej młodziutkiej dziewczynie pokazało wiek metaboliczny 40latki), tylko wody coś mało-w ogóle jako,że przyjmuję monohydrat kreatyny,który wiąże wodę w mięśniach powinno jej być raczej więcej.
Muszę zacząć więcej pić!
BMI wskazuje granicę między wagą normalną a niedowagą ale BMI to trochę zawodny wskażnik. Mojemu Grześkowi wyszło na granicy z nadwagą-a gruby nie jest a jedynie umięśniony. Gdy policzyłam BMI jednego ze słynnych kulturystów-Lee Priesta,który przy wzroście zaledwie 163cm osiągnął dużą wagę (wielkie mięśnie)wyszło,że ma otyłość drugiego stopnia:D

Za jakiś czas powtórzę i porównam. Aby tylko do przodu.

18/luty

sobota, 20 lutego 2010

Sesja-sesją a treningi-treningami. SO...TRAIN HARD!

Nic nie piszę bo sesja w pełni-zajmuje mi to sporo czasu i energii-póki co poprawka czeka mnie tylko z logiki-zreszta tak jak 70-80% roku więc źle nie ma. Do 8 marca powinnam mieć już wszystko zdane,więc i więcej luzu będzie.
Pomimo sesjii i związanych z nią komplikacjii treningi są prowadzone na najwyższym poziomie. Kończę właśnie drugi tydzień nowego planu treningowego ułożonego przez Wawę,oto i on:


I. Barki i triceps:
barki
-unoszenie hantli przed sobą uchwytem młotkowym na prostych rękach 12,12,10,10
-wyciskanie na maszynie w pionie 8,8,6
-podciąganie drązka pod brodę/wznosy boczne hantli* 8/16, 8/16, 8/16, 8/16
*seria łączona
triceps
-francuskie wyciskanie sztangą łamaną 12,12,8,8
-pompki na poręczach 6,6,6
-podchwyt/nachwyt na bramie drążkiem prostym* 8/16, 8/16, 8/16, 8/16

II.Plecy:
-martwy ciąg na prostych nogach 12,8,8->15*
*seria z twz "dobiciem" czyli ściąganiem ciężaru po mniejszej il powtórzeń i dobicie miejszym ciężarem,większą ilością powtórzeń.
-wznosy tułowia na ławce rzymskiej 2xmax
-przyciąganie uchwytu na maszynie na jedną rekę 12,8,6,6->15*
-przyciąganie drążka nachwytem na bramie 12,12,12
-ściąganie drążka wyciągu górnego pod brodę szerokim chwytem 12,12,8,8->15*
-ściąganie drążka wyciągu górnego podchwytem 8,15
+tył barków:
-unoszenie rąk do boków z hantlami w leżeniu przodem na ławce 15,10,10,15,15

III.Klatka i biceps:
klatka
-wyciskanie sztangi na ławce poziomej 12,12,6,6,6
-rozpiętki na maszynie 15,15,8->15*
-wyciskanie sztangi na skosie 8,8,8
-wyciskanie hantli na skosie 15,15
biceps
-uginanie przedramion z hantlami z supinacją w końcowej fazie ruchu 15,12,12
-uginanie przedramion ze sztangą prostą stojąc 8,8,8->20*
-uginanie przedramion na modlitewniku-gryf łamany 10,8,15,15

IV.Nogi:
-przysiad na maszynie/prostowanie podudzi na maszynie* 10/20, 10/20, 10/20, 10/20
-odwodziciele 12,10,8,15,15
-przywodziciele 12,10,8,15,15
-uginanie podudzi na maszynie 15,15,8->15*,8->15*
-wspięcia na palce na łydki 10,20,10,20,10,20

Tak to teraz wygląda:) Muszę przyznać,że ten trening podchodzi mi znacznie lepiej od poprzedniego dlatego też bardzo się z niego cieszę i wykonuję go z tym większą przyjemnością.
Gorzej z treningami aerobowymi-i to nie dlatego,że mi się nie chce czy coś tylko dlatego,że zaczął się znienawidzony czas dla prawdziwie ćwiczących czyli nalot tzw "sezonowców". Ale o tym kiedy indziej w osobnej notatce bo to temat tyleż irytujący co ciekawy.
Tak czy siak-maszyny aerobowe są okupowane od 7:00 rano do późnego wieczora. Przyjechałam specjalnie w środę (bo była przerwa w treningu siłowym) i nic:( Musiałam wrócić i przyjechałam na darmo-do każdej maszyny stała co najmniej dwuosobowa kolejka.
Skończą się te tłumy jak się skończy sezon...

poniedziałek, 8 lutego 2010

Harder, better, faster, stronger...

Minęło właśnie 5 tygodni mojego treningu na planie rozpisanym przez Wawę...
Zgodnie z wszelkimi zasadami trening trzeba zmienić-pomiędzy 4 a 6 tygodniem organizm już bardzo mocno przyzwyczaja się do konkretnego rodzaju wysiłku, który równocześnie staje się już bezsensowny. Trzeba dostarczyć organizmowi nowych bodźców, aby mógł dalej rozwijać się, realizować cel, iść do przodu zamiast pozostać w stagnacjii. Dlatego właśnie uważam, że zajęcia typu fitness są mało warte-wyobraźcie sobie wysiłek podejmowany ciągle np 3 razy w tygodniu w niezmienionej formie-ciągle ta sama intensywność, te same obciążenia (na fitnessie najczęściej jest to właśnie obciążenia swojej masy ciała, ewentualnie jakieś małe hantelki), te same zajęcia... Przez pierwszy miesiąc organizm adaptuje się do tego wysiłku-może zbić trochę z wagi,żeby było lżej, mogą rozwinąć się nieco mięśnie np na nogach przygotowując się tym samym do wydajniejszego i lepszego uczestnictwa w zajęciech, pojawiają się pierwsze zakwasy-a po upływie miesiąca... NIC! Koniec rewelacjii, organizm przyzwyczajony do takiego a nie innego wysiłku poprostu go sobie wykonuje z coraz mniejszymi trudnościami i z coraz mniejszym nakładem sił.
A tymczasem aby móc cały czas iść do przodu cały czas musi być ciężko-gdy jest lżej-zwiększamy obciążenie, gdy robi się łatwiej robimy więcej powtórzeń, podkręcamy intensywość, zmieniamy metody i całe schematy treningowe, trzeba zmieniać rodzaje ćwiczeń-włókna mięśniowe muszą być atakowane pod różnymi kątami. Tylko taka strategia gwarantuje efekty-dokładnie tak samo sprawa wygląda w odchudzaniu-gdy staniecie w miejscu trzeba wprowadzać zmiany. Generalnie trzeba zawsze robić tak,aby było ciężko. Gdy jest lekko,wykonuje się trening automatycznie i monotonnie dzieje się źle...

I dokładnie z tego powodu zmieniam trening. Przyszła teraz chwila na refleksje, ocenę efektów i skuteczności-wrzucę dziś jakoś swoje obecne wymiary. Trzeba się będzie pomierzyć, zważyć, wiedzieć jak to wygląda i na czym stoję. Dieta zdecydowanie do poprawy-a raczej do pilnowania. Coś się osttanio rozpasałam z jedzeniem nieodpowiednich rzeczy a jak już zacznę to potem ciężko mi przestać. Dziś jak narazie było wzorcowo i tego się trzeba trzymać. Mam już nową strategię swojej diety i będę musiała się tego trzymać.
Pokończyły mi się suplementy-został mi już tylko No Explode z BSN, monohydrat kreatyny i aminokwasy. Muszę pouzupełniać zapasy-zwłaszcza coś antykatabolicznego by się przydało-przeglądałam dziś allegro i sklep sfd i mam już pewne pomysły co do tego co by dokupić.

Nie wiem jeszcze jakie zmiany zostaną wprowadzone do treningu-jeszcze nie miałam okazji dziś porozmawiać z Wawą-ja to bym najchętniej pozmieniała prawie cały plan, bo wielu ćwiczeń z obecnego nie lubię tzn czuję,że mi nie służą np uginanie przedramion na bramie ze sznurem-o wiele bardziej czułam bicepsy wykonując uginanie ze sztangą zwykłą,łamaną czy młotkową-chyba wrócę do tych ćwiczeń,zwłaszcza,że dość dawno nie robiłam ich.

Jak by nie było jedno jest oczywiste-ma być mocno,ostro,intensywnie.

HARDER,BETTER,FASTER,STRONGER!

środa, 3 lutego 2010

Elitarny sport...

Kiedy robisz coś innego niż ogół społeczności, może nie do końca znanego innym trzeba przygotować się na to, że będziesz dla innych czymś dziwnym, jakims ewenementem... Trzeba mieć nie lada silny charakter, być upartym i pewnym swego aby wytrwać na mało popularnej drodze... Fitness sylwetkowy jest sportem raczej niszowym, elitarnym pod względem poświęcenia, tak naprawdę jest bardzo mało znany zwyczajnym ludziom. Przede wszystkim na hasło "fitness" każdy ma przed oczami zajęcia z fitnessu a mianowicie kilka panienek podskakujących do muzyki w pokoju obwieszonym lustrami. Tak naprawdę mało kto zdaje sobie sprawę, że fitness sylwetkowy jest znacznie bliższykulturystyce niż aerobicowi. Wymaga on treningów siłowych z ciężarami-i to nie małymi, wymaga diety, dużo poświęceń i samodyscypliny. Od kulturystyki odróżnia go jedynie objętość masy mięśniowej jaką trzeba wypracować.

Zawodów w kulturystyce czy fitnessie nikt nie ogląda w tv-nie wiem nawet czy jakieś stacje je emitują-ja gdy chcę obejrzeć relację z zawodów oglądam filmiki na portalu http://www.musculardevelopment.pl/, podejrzewam, że mało kto bedzie w stanie wymienić jakiś polskich kulturystów czy fitnesski-nie ma się co oszukiwać, nie jest to sport popularny i z niewiedzy o nim rodzi się wiele stereotypów i uprzedzeń. Nie bardzo rozumiem dlaczego na hasło "chłopak z siłowni" większość ludzi przywołuje sobie obraz napakowanego karka,ogolonego na łyso,ze złotym łańcuchem na szyi, w bmw i z ilorazem inteligencjii równym krawężnikowi... Przewinęłam się już przez 3 różne siłownie (jeśliby nie liczyć mojej ukochanej siłki przed remontem i miejsca zastępczego na czas remontu..) i typków pasujących do tego stereotypowego opisu było zaledwie kilku. Są to zupełnie noermalni ludzie-studiują,pracują,niektórzy mają już żony i dzieci-nie ustepuja swoim IQ ogółowi społeczeństwa a pod względem gotowości do poświęcenia i siły charakteru przewyższają statystycznego człowieka... Z niewiedzy biorą się uprzedzenia i rodzą się krzywdzące stereotypy.

spotykam się z bardzo różnymi opiniami na swój temat w kwestii moich treningów:
ludzie przychodzący pierwszy raz na siłownię patrzą na mnie ze zdziwieniem-zwłaszcza faceci gapią się jakbym z kosmosu zleciała:D Widać też,że jest im głupio,że nieraz targam ciężary większe od nich. Stali bywalcy mnie już znają: podziwiają i szanują. Ten szacunek wiele dla mnie znaczy zwłaszcza,że dość długo musiałam na niego pracować. Panienki przychodzące na siłownię patrzą jak na wariatkę-podczas kiedy one chichoczą z koleżanką,machając niespiesznie nogami na jakiejś maszynie z w zasadzie zerowym ciężarem-jakaś mała,czarnowłosa dziewczyna zapiernicza z ciężarami razem z facetami. Zdaży się,że ktoś z nowicjuszy podejdzie,zagada,popyta,powie,że podziwia... Ogromne przerażenie z kolei budzi u facetów widok,kiedy po treningu biorę odżywki. Siadam wtedy przy barze odżywkowym: robię sobie kreatynę,biorę HMB i aminokwasy. Zjadam kilka wafli ryżowych,żeby uzupełnić utracony podczas treningu glikogen...

Znajomi i ludzie,których poznaję nie chcą wierzyć. "Czym się interesujesz?" -"trenuję fitness sylwetkowy,no wiesz...podnoszę ciężary..." nikt nie chce wierzyć,wszyscy się dziwią,pada lawina pytań: a ile wyciskam, a po co to robię, a czy chcę wyglądać jak kulturystka, a co jem, a co biorę, a jak ćwiczę... Każą pokazywać i napinać mięśnie:D Wiem,że może moja osoba jakoś nie pasuje do wizerunku kogoś,kto podnosi ciężary ale...to może i lepiej. Lubię łamać konwenanse:p Ludzie nie rozumieją dlaczego odmawiam sobie słodyczy,czemu nie pijam alkoholu,po co tyle razy w tygodniu chodzę na silownię...

Rodzina uważa,że oszalałam:D Gdy wspomnę w domu,że mam zakwasy Babcia zaraz zaczyna "no i po co się tak męczysz?!" Tata uważa,że niepotrzebnie ćwiczę,biorę odżywki,trzymam dietę skoro kulturystką już i tak nie zostanę:D Ciężko jest mi z nimi walczyć o jedzenie-całe szczęście,że mieszkamy osobno i jem to co potrzebuję-Oni wkurzają się,że gdy przychodzę do nich to nieraz przynoszę własne jedzenie specjalnie przygotowane,że odmawiam słodyczy,ciast,że nie chcę jeść tego co mi proponują...

Nie jest łatwo... Ale warto!

czwartek, 28 stycznia 2010

Sesja,sesja...

Sesja jest... przygotowania idą pełną parą-na ostatnie kilka dni utknęłam na dobre w zawiłych meandrach logiki (najgorszemu wrogowi nie życzę) tak,że i czasu na pisanie jest mniej. Co nie oznacza wcale,że nie ma czasu na treningi-na to czas i energia zawsze być musi. Nie należę do ludzi,którzy muszą spędzać w książkach całe dnie od rana do wieczora-raczej lubię okresy nauki przeplatać z czyms co mnie trochę zrelaksuje,odpręży,odświeży umysł-po takiej przerwie mam bardziej chłonny umysł i potem wszystko idzie mi lepiej. Tak więc treningi mi nie przeszkadzają w nauce a wręcz przeciwnie-sprawiają,że jest ona bardziej efektywna.

Jestem aktualnie w czwartym tygodniu planu treningowego umieszczonego przeze mnie na blogu-jeszcze tylko jeden i zmieniam plan. Trzeba co około 4-6 tygodni zmieniać nieco plany aby utrzymać ciąły progres-nie ma co czekać aż mięśnie się przyzwyczają i zaadaptują do tego wysiłku i staną w miejscu. Waga podskoczyła do 53kg-niestety jako,że nie mam dostępu do wagi analizującej skład ciała (ile procent wody,tkanki tłuszczowej i mięśniowej) ciężko mi powiedzieć czy jest to przyrost suchej masy mięśniowej czy może woda którą zatrzymała w mięśniach kreatyna.

Cykle suplementacyje idą w najlepsze-w zasadzie to skończyłam już Błonnik z Pharma Nordu a szkoda,bo fajnie działał. Cla i chrom jeszcze ma na trochę, wszystko inne też. Skończył się za to mój dopalacz przedtreningowy Animal Shock Therapy-szczerze mówiąć rozczarowałam się nim niesamowicie. Animal to osławiona,wręcz kultowa amerykańska firma robiąca suplementy dla kulturystów i fitnessek-mają w swojej ofercie kilka hitów-produktów będących jednymi z najpopularniejszych odżywek w historii tego sportu. Po takiej renomie firmy można było spodziewać się fajnego preparatu-jednak Shock taki nie był:( Działanie raczej słabe,tzw "pompa" prawie niewyczuwalna a i smak pozostawiał wiele do życzenia. Koniec końców dopiero w ostatnim tygodniu gdy wzięłam aż 3! miarki Shocka poczułam dopiero konkretnego kopa do treningu.
Skończonego Shocka zastąpiłam BSN NO-Explode i jest dużo,dużo lepszy.

Dieta osttanio nieco zaniedbana-wkradło się wedlowskie ptasie mleczko a to żywieniowy terrorysta najgorszy z najgorszych-po prostu nie ma na niego mocnych jak już tak leży sobie na półce i woła "zjedz mnie,zjedz mnie!"
Miałam oczywiście wyrzuty sumienia,że w tym czasie mogłam zjeść coś pełnowartościowego np serek wiejski ale czasem trzeba nieco odpuścić aby powrócić do przyzwyczajeń z nowymi siłami i nową motywacją... Czego i Wam życzę...

czwartek, 21 stycznia 2010

Sauna-relax dla ciała, relax dla duszy...



Byłam ostatnio na saunie... Dopiero teraz w styczniu otwierali ją po remoncie całego klubu i szczerze mówiąc już nie mogłam się doczekać kiedy sauna ruszy:) Dodatkowym a może i najważniejszym plusem jest to,że do mojego karnetu sauna jest gratis-bez żadnych ograniczeń. Super-będę mogła korzystać z dobrodziejstw seansów w saunie bez dodatkowego uszczuplania budżetu. Sauna na mojej siłowni jest fińska-solna tzn. zamontowane są takie panele,lampki solne,które podobno podnoszą korzyści zdrowotne wizyt w saunie bo jestjakiś sepcjalny solny mikroklimat i działa to korzystnie mn.na drogi oddechowe ale co by nie mówić przedewszystkim świetnie to wygląda. Są trzy takie panele jeden zielony,jeden żółty a jeden nie pamiętam już jaki-chyba czerwony. Są poswietlone i bardzo podnoszą doznania estetyczne-a jak jeszcze mają dobroczynny wpływ na zdrowie to tym lepiej:)
Nie wiem jak Wy-ale ja wchodzę do sauny w samym ręczniku-nie wiem czemu praktycznie wszyscu łażący na saunę chodzą w strojach kąpielowych-to jest niezdrowe! Pot zamiast swobodnie odparować lub wsiąknąć w ręcznik zostaje na miejscu gdzie jest świetną pożywką dla bakterii,które przy takiej temperaturze wyjątkowo szybko zaczynają żyć... Skutkuje to w przypadku kobiet niemiłymi infekcjami intymnymi,można mieć problemy z jakimis schorzeniami skóry... Zawinąć się szczelnie w ręcznik i wystarczy. Całkowiej nagości w saunei nie popieram-wg mnie to już przegięcie pały! Nie każdy życzy sobie oglądać takie widoki i trzeba to szanować-co innego jak ktoś wynajmuje saunę na wyłączność-wtedy niech sobie nawet wchodzi do niej w jesionce i grubych skarpetkach:D Ale gdy mamy kontakt z innymi ludźmi trzeba się jednak dopasować.

Zalet korzystania z sauny jest mnóstwo:
-aktywizuje układ krążenia
-pobudza pracę serca
-pozytywnie wpływa na przemianę materii
-pozbywamy się sporej dawki kalorii
-przyzwyczaja nas do zmian temperatury – hartuje organizm
-niweluje tzw. „łamanie w kościach” i pomaga w schorzeniach reumatycznych
-oczyszcza i odmładza naszą skórę
-odpręża psychicznie
-ma istotny wpływ na system odpornościowy i ogólnoustrojowy proces
termoregulacyjny
-organizm pocąc się wydala szkodliwe toksyny i metabolity z organizmu
-zalecana jest przede wszystkim w ramach profilaktyki, gdyż regularne zabiegi wzmacniają system immunologiczny, podnosząc odporność na infekcje.
Podobno także pomaga w walce z cellulitem.

Są i przeciwwskazania do korzystania z sauny o których warto pamiętać:
-schorzenia układu krążenia
-ostre infekcje (zapalenie oskrzeli, grypa)
-nadczynność tarczycy
-żylaki
-ciąża
-świeże rany pourazowe
-choroby zakaźne i nowotworowe
-epilepsja
-menstruacja
-zmiany skórne

Ja lubię wizyty w saunie szczególnie za taki wręcz duchowy wymiar tego przeżycia. Nie na darmo mawia się,że sauna to nie tylko kąpiel ciała ale także ukojenie dla duszy. Widzę sama po sobie,że naprawdę pomaga się wyciszyć,zrelaxować,odstresować-i to w sposób zupełnie odwrotny niż agresywny,mocny trening na którym chcemy się wyładować. rewelacyje miejsce na przemyślenia,poczynienie refleksjii,moment zatrzymania się i zastanowienia nad jakąś sprawą... Wystrój tego miejsca jest jedyny w swoim rodzaju-wiadomo,że różne sauny róznią się wystrojem ale cechą chararterystyczną jest jasne drewno,poziomo układane ławy,sączące się delikatne i dyskretne ciepłe światło i cisza,która powinna tam być. Ciepło daje nam uczucie błogości,rozleniwienia...

Niestety gdy ostatnio byłam w saunie-było to miejsce żywych dyskusjii-3 kobiety plotkowały na wszystkie tematy tak zawzięcie,że ciężko było się skupić,wyciszyć...
Zdenerowało mnie to trochę-nei rozumiem jak można tak gadać w saunie,przecież tam nawet ciężko mówić przy temperaturze około 100stopni,kiedy nawet wciągane nosem powietrze parzy... I z czysto duchowego doznania były nici:(

Na koniec kika rad\uwa jak korzystać z sauny:
-Sauna to nie tylko miejsce mycia ciała, ale przede wszystkim spokoju, ciszy i medytacji.
-Nie wchodzimy do sauny po obfitym posiłku.
-Najpierw prysznic i dokładne wytarcie skóry.
-Siadając na platformę używaj swojego ręcznika.
-Sauna powinna być nagrzana do ok. 80 - 90 0C
-Weź trzy kolejne seanse – każdy 8 – 15 minut.
-Po każdym seansie schłodź organizm np. spacerując w chłodnym powietrzu lub biorąc zimny prysznic oraz odpoczij pare minut,
-Alkohol i sauna nie ida w parze,
-Nie zaleca sie nagłego opuszczania sauny po kąpieli, dając czas na ochłonięcie ogranizmu (ubieranie się powinno nastapić gdy pocenie dobiegnie końca),
-W przypadku niedomagań układu krążenia, nadużywania środków farmakologicznych, zmian w ciśnieniu, należy zasięgnąć opinii lekarza - zapoznaj się z przeciwwskazaniami do korzystania z sauny,
-Korzystaj z sauny 1-2 razy w tygodniu.
-Zalecane jest picie dużej ilości wody mineralnej i soków przed i po pobycie w saunie.
Pamiętaj – nie należy ściśle trzymać się wyznaczonych okresów pobytu w saunie lecz dawać organizmowi to, co dobrze toleruje w danej chwili

niedziela, 17 stycznia 2010

Dieta i zdrowe nawyki podczas całodziennych pobytów na uczelni



W życiu każdej studentki zaocznej nadchodzi moment weekendu zjazdowego co oznacza najczęściej spędzenie nawet i 12 godzin na uczelni.Nie ma wtedy mowy o zjedzeniu porządnych,pełnowartościowych posiłków. Studentek dziennych także ten problem dotyczy,choć uważam,że znacznie mniej gdyż jednak odstępy między zajęciami są większe i często udaje się skoczyć do domu na obiad czy chociaż w miejsce,gdzie można zjeść coś przyzwoitego pod względem dietetycznym.
No i nadszedł weekend,w którym mam zajęcia-bardzo przeładowany bo w sobotę np spędziłam na uczelni czas od 11:20 do 20:25 mając tylko jedną dłuższą przerwę bo 1,5h a tak to tylko pięciominutówki. W stołowce,bufecie,sklepie na uczelni można kupic całe mnóstwo śmieciowego jedzenia: zapiekanki zjadana przez studentów w ogromnych ilościach,hot dogi,różnego rodzaju ciastka (kremówki,napoleonki),batoniki,czekolady itd... I co ciekawe ludzie zamiast przygotować sobie coś pełnowartościowego wolą kupować to wszystko po znacznie zawyżonych cenach. Innym wyjściem (równie popularnym) jest wycieczka piesza bądź samochodowa do pobliskiej galerii i tam posilenie się w KFC,Pizzy Hut i tym podobnych fast foodach. Osoba przynosząca swoje jedzenie budzi ciekawość.

Bedąc konsekwentną nie pozostało mi nic innego jak tylko zjeść w szkole coś porządnego. Zapakowałam sobie do specjalnego pudełka na suplementy zestaw całodzienny i brałam regularnie. Wzięłam więcej porcjii aminokwasów (te cztery niebieskie i 3 największe-ciężko połknąć) bo ciężko w regularnych odstępach czasu przyjmować odpowiednią ilość białka więc chociaż uzupełniałam pulę wolnych aminokwasów we krwi,żeby chronić mięśnie i dać im trochę paliwa,wzięłam także chrom i bio CLA (to chyba nikomu nie muszę tłumaczyć,które to są:),żeby wziąć razem z głównym posiłkiem,wzięłam HMB (te dwie białe) żeby miec coś antykatablicznego czyli chroniącego przed rozkładaniem mięśni z powodu braku odpowiedniego pożywienia w odpowiednim czasie oraz błonnik i kapsułkę z nienasyconymi kwasami tłuszczowymi (te 3 jasne i jedna żółta). Nie powiem,bo dość dziwnie się ludzie patrzyli,kiedy wyciągałam pudełko i brałam kilka prochów:D zwłaszcza ciekawie to wyglądało kiedy brałam aminokwasy kiedy wykładowca rozdawal nam arkusze podczas egzaminu na mikroekonomii a ja właśnie połykałam 4 spore,niebieskie tabletki:D
Zjadłam serek wiejski, nawet cały porządny obiad-kurczaka przyrządzoengo z chińskimi warzywami i kaszą gryczaną zabrane w próżniowym pojemniku. To dopiero wzbudzało sensację-nie rozumiem czemu to,że ktoś chce jeść zdrowo a nie napychać się gotowym,przetworzonym żarciem budzi takie kontrowersje?! gdy siedzieliśmy sobie z moim Mężczyzną (który de facto ten obiadek przygotował w przerwie między swoim zajęciami i przywiózł na uczelnię:) jedząc świetnie przyswajalne białko i węglowodany złożone (czyli tego kurczaka po chińsku z kaszą gryczną:) nie było człowieka,który przechodząc nie obejrzałby się... Głupie to!
Z grzechów przyznaję się bez bicia do zjedzenia drożdzówki w sobotę i bułki pizzowej dziś-jednak biorąc pod uwagę,ze był to cały intensywny dzień bez odpowiedniego jedzenia można to wybaczyć. Niestety nie udało mi się wyrwać na siłownię (zazwyczaj w weekendy szkolne jak mam wystarczająco długo przerwę to jadę na siłownię) co mnie strasznie smuci,ale patrząc na to z innej strony po dwóch dniach pełnej regeneracjii w poniedziałek powinnam pojechać z idealnie wypoczętymi mięśniami.

Dziewczyny,gdy macie zabiegane dni starajcie się mimo wszystko nie zapominać o zdrowym odzywianiu i suplementacjii-bardzo ważne dla efektów kuracjii jest stałe dostarczanie do organizmu subtancjii aktywnych-nie możemy więc zażywać czegoś "a jak sobie przypomnę..." Regularność i konsekwencja przede wszystkim. I tak nam dopomóż Bóg:)

czwartek, 14 stycznia 2010

Aeroby-czas na przemyślenia...

Wczoraj dzień przerwy od treningu siłowego a więc zrobiłam 3ominut aerobów a potem wizyta w saunie. Aeroby wyszły bardzo fajnie-to nie to co trening siłowy ale też całkiem przyjemne-lubię to,że biorę sobię telefon-puszczam jakąś ulubioną energrtyzującą lub czasem refleksyjną-zależnie od nastroju-muzykę i oddając się w pełni wybranym przeze mnie rytmom biję rekordy na maszynach:p Najbardziej lubię orbitreka-podoba mi się zakres ruchu jaki oferuje-zwłaszcza orbitrek na platformach,które dają możliwość poruszania się w górę i w dół jak przy wchodzeniu po schodach. trening na orbitreku jest prawdziwą zabawą-angażuje o wiele więcej mięśni niż sama bieżnia-używając tych uchwytów do trzymania i poruszając nimi angażujemy także w pewnym stopniu mięsni klatki piersiowej oraz ramion. No i co bardzo ważne ruch na orbitreku jest w powietrzu-co odciąża stawy (ratunek na moje kolana!) i eliminuje niekorzystne wstrząsy. 
Zawsze miałam ambicje do zaprzyjaźnienia się z bieżnią-jakoś tak wydaje się bardziej majestatyczna,poważna a nieprzerwany ciągły bieg przez 30minut jest nie lada wyzwaniem i szansą na przezwyciężanie swoich słabości i przekraczanie własnych granic. jednak mnie bieżnie nie bawi-nie trudno o wypadek na niej:( dawno,dawno jeszcze na samych początkach mojej przygody z siłownią biegałam sobie na bieżni interwałami i podczas szybkiego cyklu chciałam zmienić piosenkę na odtwarzaczu,nogę nieopatrznie postawiłam na nieruchomej części bieżni i...poleciałam na nią. Ruszająca się szybko taśma bieżni zdążyła mi jeszcze zedrzeć skórę z kolan zanim zrzuciła mnie z siebie definitywnie. Na pamiątkę tej przygody pozostały mi w dalszym ciągu blizny na kolanach:D Poza tym nawet gdy niedawno próbowałam znów oswoić się z bieżnią-poprostu nie daję rady-kolana bolą i nie da się! I już!
Za rowerkami wszelkiej masci także nie przepadam-czy to poziome czy pionowe nie przemawiają do mnie wcale. Podczas szybkiej i intensywnej jazdy można sobie obetrzeć to i owo,co jest naprawdę mało przyjemne. Siodełka niestety do najwygodniejszych nigdy nie należą i poprostu po jakimś czasie boląca pupa sprawia,że odechciewa się kontynuowania treningu.
Odradzam też steppery-możei fajnie działają na pupęi całość nóg ale nadmierne korzystanie z niego skutkuje przeciążeniami stawów kolanowych a to nie jest przyjemne i wiele rzeczy ogranicza!

Podczas treningu cardio warto zwrócić uwagę na tętno. Nie powinno być za wysokie bo spalamy mięśnie ani za niskie, bo spalanie tłuszczu będzie zbyt powolne i nieefektywne. jest nawet taki wzór: 220-wiek i 60-70% otrzymanego wyniku z tego odejmowania to nasze tętno maxymalne. I tego się trzymajmy!

Ja podczas aerobów słucham ulubionej muzyki i rozmyślam-już tak mam,że ten rodzaj wysiłku wprawia mnie w refleksyjny nastrój i sprzyja różnym przemyśleniom. Dobrze się tak myśli,dobrze się podczas aerobów wyładowuje stres i złości (oczywiście w granicach odpowiedniego tętna;) są i inne korzyści...
Czego i Wam życzę!

wtorek, 12 stycznia 2010

Ćwiczenia czas zacząć-mój artykuł

Zamieszczam pełną wersję napisanego przeze mnie artykułu pt. "Ćwiczenia czas zacząć" który napisałam specjalnie na potrzeby Naszego programu Zgrabna OdNowa-wersję skróconą można znaleźć na http://www.zgrabnaodnowa.pl/ a tu całość dla zainteresowanych rozszerzeniem artykułu:

O zaletach podejmowania aktywności fizycznej nie trzeba nikogo przekonywać. Ruch jest niezastąpiony, gdy podejmujemy walkę ze zbędnymi kilogramami czy też chcemy po prostu wprowadzić jakieś zdrowe nawyki w swoje życie. Niestety we współczesnym świecie wiele osób zapomina, że rola ruchu jest nieoceniona w procesie kształtowania wymarzonej sylwetki-kobiety poddają się katorżniczym dietom, które sieją spustoszenie w organizmie ubogą kalorycznością, są i tacy, którzy liczą na to, że uda im się osiągnąć wymarzony wygląd tylko stosując suplementy i wyszczuplające preparaty do ciała. Tymczasem kluczem do sukcesu w drodze po upragnioną figurę jest zrozumienie, że aby móc to osiągnąć muszą ze sobą współdziałać trzy elementy: ruch, dieta oraz suplementacja. Jeśli nie dopilnujemy któregoś z tych trzech elementów na pewno nie osiągniemy takich sukcesów jakie moglibyśmy osiągnąć gdyby to wszystko harmonijnie ze sobą współgrało. Warto zdawać sobie sprawę z tego, że nie odchudzimy się na dłuższą metę samą tylko dietą, na pewno nie ma co się spodziewać cudów po kuracji jedynie suplementami oraz kosmetykami, sam sport także nie przyniesie zadawalających efektów jeśli nie zmienimy trwale swoich nawyków żywieniowych.
Dziś chciałabym bardzo gorąco namówić Was wszystkie do uprawiania jakiegoś sportu. Przyniesie to korzyści zarówno tym z Was, które marzą o tym aby schudnąć jak i tym, które po prostu chcą coś w sobie poprawić, utrzymać zgrabną sylwetkę czy zacząć robić coś dla siebie. Różnorodnych form uprawiania sportu jest tak wiele, że każda kobieta z powodzeniem znajdzie coś dla siebie. Rodzaj aktywności można wybierać w zależności od swoich preferencji, kondycji fizycznej, stopnia zaawansowania jak i celu jaki podejmujemy. Różne rodzaje ruchu mogą pomóc nam modelować te części naszego ciała, które chcemy w sposób jaki sobie zaplanujemy. Z całą pewnością taka możliwość jest bardzo ważna gdy walczymy o swoją wymarzoną sylwetkę i mamy jasno określoną wizję tego, jak chcemy wyglądać. Zatem czy zależy nam na poprawieniu nóg i pupy, ujędrnieniu ciała, nadaniu mu właściwych proporcji, podniesieniu wydolności organizmu, przebiegnięciu maratonu czy też są to jeszcze inne cele odpowiednio dobrany typ ruchu pomoże nam je osiągnąć.
Jeśli do tej pory Wasza przygoda ze sportem ograniczała się jedynie do rzucenia okiem na zmagania w telewizji czy do podbiegnięcia do uciekającego nam właśnie autobusu nie zrażajcie się! Sport uprawiać może każdy i może zacząć to robić na właściwie każdym etapie życia, nawet wcześniej nie mając z ruchem nic wspólnego. Ja zawsze byłam typem zupełnie asportowym-w szkole średniej nawet nie chodziłam na zajęcia z wychowania fizycznego przynosząc całoroczne zwolnienia lekarskie. Nigdy też nie potrzebowałam ruchu-od kiedy pamiętam byłam szczupłą i zgrabną dziewczyną , niekiedy nawet za bardzo, uważałam więc, że sport do niczego mi się nie przyda. W rok po zakończeniu szkoły średniej zaczęła się moja przygoda z treningami na siłowni i fitnessem sylwetkowym. Teraz już żyję tym sportem: ciągle poszerzam swoją wiedzę na ten temat, nie wyobrażam sobie już życia bez treningu, muszę trzymać dietę i zapewniać organizmowi odpowiednie warunki do regeneracji i czynienia postępów. Sport stał się dla mnie sposobem na poprawienie i nadanie kształtów szczupłej sylwetce. Nie jest wcale za późno aby jeszcze coś osiągnąć na arenie fitness sylwetkowego. Tak samo jak i dla Was nie jest za późno aby zacząć robić coś dla siebie.
Nie chcę Nawe słuchać tłumaczeń, że ktoś nie ma czasu na sport. Nie wierzę w to i nigdy nie uwierzę. Jest to wymówka taka sama jak każda inna. Każda kobieta, gdy tylko będzie chciała będzie w stanie wygospodarować dla siebie trochę czasu na ruch. Jeśli, jak większość społeczeństwa, nie cierpimy na nadmiar wolnego czasu trzeba umieć dokonywać właściwych wyborów w planowaniu czasu: może mniej czasu spędzimy przed telewizorem, może zrezygnujemy jednego serialu i czas ten poświęcimy na ćwiczenia. Naprawdę nie tak ciężko wygospodarować początkowo 3 dni w tygodniu na trening (po około 1-1,5h, w przypadku ćwiczeń intensywnych cardio około 30-45 minut.)
Jako, że mamy styczeń-początek nowego roku czemu zawsze towarzyszą postanowienia na nadchodzący czas a zapewne wiele z Was postanowiło schudnąć lub poprawić wygląd swojego ciała zaczynamy ćwiczyć. Nie czekajcie do wiosny-odkładanie tego na później nie jest żadnym rozwiązaniem. Ile czasu już odkładacie realizację swoich celów ciągle przekładając termin ich rozpoczęcia?! Zaczynając już teraz do wiosny znacznie poprawicie wygląd swojej sylwetki co dodatkowo zmotywuje Was do kontynuowania ćwiczeń w lecie. I poprawi Wasze samopoczucie w bikini. Odkładając to na wiosnę pewnie i tak dojdziecie do wniosku, że w tym roku tak zwanej „sylwetki plażowej” już i tak nie osiągniecie, więc poczekacie z tym na jesień. I nie postanawiajcie zaczynać za tydzień, od przyszłego poniedziałku itd.-zaczynajcie już dziś, ewentualnie jutro. Najpierw należy zastanowić się jaka forma ruchu będzie dla każdej z Was odpowiednia. Warto odpowiedzieć sobie na kilka pytań: czy uprawiałam już kiedyś jakiś sport, który wyjątkowo mi się podobał? Jak wygląda kwestia mojej sprawności fizycznej: czy jestem rozciągnięta, mam elastyczne stawy i duży zakres ruchu, czy mam dobrą kondycję? czy jest jakiś sport, który wyjątkowo mi się podoba i zawsze chciałam spróbować go trenować? czy preferuję formę ruchu zespołowego czy wolę indywidualnie pracować na swój własny sukces, czy bardziej motywuje mnie ćwiczenie z innymi ludźmi czy praca indywidualna? I wreszcie co chcę osiągnąć? Co jest moim celem, jakie mam założenia chcąc zacząć się ruszać. Gdy przeanalizujecie odpowiedzi na powyższe pytania otrzymacie zarys swoich preferencji. Teraz już pozostaje tylko zdecydować się na konkretną formę aktywności. Powinna pomóc Wam w tym przygotowana przeze mnie tabelka:

-dostępna na www.zgrabnaodnowa.pl-tu nie chciała się wkleić:(-

Warto zwrócić uwagę na to, że nie da się zbyt dokładnie sklasyfikować różnych typów zajęć fitness do tego jakie problemy pomagają nam rozwiązywać. Dzieje się tak głównie dlatego, że w zasadzie co klub fitness to inne rodzaje zajęć-zajęcia te mogą się różnie nazywać dlatego warto pytać w klubach jakie mają w swojej ofercie typy zajęć, na czym one polegają i jaki mają wpływ na kształtowanie sylwetki. Tabelka uwzględnia tylko najczęściej spotykane typy zajęć fitness. W tabelce uwzględniłam najczęściej występujące powody dla których kobiety zaczynają ćwiczyć oraz najczęściej wybierane typy aktywności sportowej. Pamiętajcie, że żaden sport nie jest zły.
Myślę, że odpowiadając na postawione przeze mnie pytania i wspomagając się informacjami umieszczonymi w tabelce udało się Wam już zdecydować jaka forma ruchu byłaby dla Was najodpowiedniejsza. Postaram się kolejno przybliżać Wam poszczególne formy ruchu. A skoro już coś wybrałyście to teraz tylko trzeba wcielić to w życie. Zachęcam do poszukania dla siebie klubu fitness, siłowni, miejsca do biegania, basenu w którym będziecie mogły pływać. Wybierzcie się tam i obejrzyjcie to miejsce: z całą musicie je polubić-to tam będziecie walczyć o osiągnięcie postawionych przez siebie celów, będziecie spędzać czas. Oczywiście możecie także ćwiczyć w domu-warto w takim przypadku przygotować dla siebie to miejsce. Bardzo chciałabym pozostać tu bezstronna i w pełni obiektywna: nie potrafię jednak nie wspomnieć, że moim skromnym zdaniem nie ma lepszego miejsca na podejmowanie wszelkich wyzwań niż fitness klub z siłownią i maszynami do treningów cardio. O zaletach tego miejsca i treningów siłowych postaram się Was przekonać następnym razem. Tymczasem mam nadzieję, że macie już mocne postanowienie rozpoczęcia ćwiczeń-to inwestycja, która na pewno się zwróci: ładną sylwetką, zdrowiem, lepszym samopoczuciem.
A więc…ćwiczenia czas zacząć.

Podsumowując tydzień:

I cóż-zaczął się kolejny tydzień i są kolejne wyzwania do zrealizowania... Poprzedni tydzień był bardzo korzystny-trening został wykonany bardzo poprawnie,dieta porządna (rośnie liczba produktów których nigdy nie lubiłam ateraz dzielnie zjadam dla moich mięśniorków:) suplementacja idealna-wszystko dopięte na ostatni guzik i zorganizowane bez żadnych zarzutów. Podsumowując tydzień:
*poniedziałek-barki i triceps. Barki ustawione na początku tygodnia bo są partią priorytetową: tu mam najwięcej do zrobienia i nadgonienia reszty. Trening był porządny. Miałam tylko problem ze wznosami bocznymi bo moje nieszczęsne łokcie nie chcą coś iść do góry nad barkami:( W końcu zrezygnowana porzuciłam hantle i przeniosłam się na maszynę. tam przynajmniej ruch jest idealny.
*wtorek-plecy. Martwy ciąg idealnie-ciężar zadowalający-wstałam z 45kg na 12 powtórzeń. Zostałam doceniona i pochwalona przez jednego ze "starych wyjadaczy". Trening ciężki i bardzo obszerny ale bardzo pozytywnie.
*środa. Zakwasy na plecach i tylnich aktonach barków bardzo duże. Miały być aeroby ale ze względu na zmęczenie organizmu i dokuczające zakwasy zarządzono pełną regenerację i dzień przerwy (i nie ukrywam,że wpływ na to miały także zakwasy mojego Ukochanego na nogach:p)
*czwartek-klatka i biceps. Wreszcie! mój ulubiony trening:) czekałam na niego od poniedziałku. Było w porządku-nowy zestaw ćwiczeń-brak mojego ukochanego wyciskania sztangi na płaskiej i innych hiciorów,które dają najwięcej radości ale cóż-trzeba dawać mięśniom nowe doznania i tym samym okazję do wzrostu.
*piatek-nogi. Trening obszerny. Początkowo chciałam rezygnować z wykroków ze zwgledu na dokuczające mi znów kolano ale w końcu zrobiłam-ale bez szaleństw. Zwiekszyłam ilośc powtórzeń wszędzie do 20-nie będe robić nóg typowo masowo. Nogi rosną mi jak szalone-wystarczy im chwila porządnego treningu na solidnych ciężarach i masowych powtórzeniach i mięśni przybywa szybko. W porównaniu do wciąż za chudej góry-nogi są za duże. Muszę poprawić proporcje-przymasować górę i coś podrzeźbić nogi i utrzymać je w takim stanie w jakim są. Tylko łydki trzeba pokatować-długie mięśnie ciężko ładnie wyrzeźbić:(
Podczas serii na łydki nieopatrznie znów naraziłam kolano. Bolało do wieczora.
*sobota-trening aerobowy. Najpierw mój brzuch został skatowany treningiem prowadzonym przez jednego z trenerów-Patryka. Dojechał mnie tym niesamowicie. Niestety większość aerobów była zajęta:\ chwilę połaziłam po bieżni ale kolano dokuczało więc przeniosłam się na rowerek poziomy,którego nie lubię. Tylko pupa mnie bolała od siedzenia na nim a szału nie było-bardzo spokojnie i delikatnie. Także z uwagi na kolano!
*niedziela-przerwa i pełna regeneracja przed poniedziałkiem. Zakwasy na brzuchu jakich nigdy jeszcze nie miałam-ani się podnieść,ani zaśmiać... Rewelacyjny ten trening brzuchowy.

Suplementacja:
Czuję się w porządku. Mam wrażenie,że Bio-błonnik przyspieszył mi jeszcze przemianę materii,
na efekty działania cla i chromu trzeba będzie poczekać,Animal shock nadal daje dobrą pompę na trening chociaż się już kończy powolutku,hmb i aminokwasy działają niezauważalnie:p działają antykatabolicznie i uzupełniają pulę wolnych aminokwasów we krwi. Kreatyna świetnie-ciągle chce mi się pić i ciągle chce mi się sikać,mięśnie naciągnęły już wodę-w bicepsie przybyło 0,5cm dzięki temu.

Waga w sobotę pokazała równo 52kg-spodziewałam się trochę więcej (po naciągniętej wodzie dzięki kreatynie) ale to dopiero 1szy tydzień cyklu. Ciekawe ile mi zostanie jak woda zejdzie...
Wciąż jest za chudo-zwłaszcza góra!

bilans zrobiony-teraz do roboty!

sobota, 9 stycznia 2010

No Pain No Gain

Dziś już sobota a więc w zasadzie wszystko co miałam zrobić w tym tygodniu zostało zrobione. Przedwczoraj mój ukochany trening klatki i bicepsa a wczoraj nogi. Dziś lub jutro (a może nawet i dziś i jutro) przejdę sie tylko na jakiś trening aerobowy ale to też bez szaleństw jako,że znowu odezwało mi się kolano:( Jeszcze w dodatku wczoraj robiąc wspięcia na łydki na maszynie jakoś tak głupio podniosłam cały ciężar jedną nogą najpierw i ta noga mi się zsunęła trochę z podestu i strzeliło mi jeszcze mocniej w kolanie. Dziś spore zakwasy i co chwilę coś strzyknie w kolanie-trzeba będzie iść z tym do lekarza,nie ma żartów z takimi rzeczami. W ogóle nie warto igrać ze swoim zdrowiem i narażać się na kalectwo w przyszłości-teraz to tylko mniejsza lub większa kontuzja-w upływem czasu może stać się to sporą przeszkodą w uprawianiu sportu.
Zamierzam przejść się na zajęcia z jogi albo stretchingu-w końcu i tak z moim karnetem mogę chodzić na wszystkie typy zajęć,więcwarto byłoby spróbować.

środa, 6 stycznia 2010

Dzień przerwy-czas na sumowanie zysków i strat:)

Dziś dzień przerwy od treningów-przyjęłam to z ogromnym bólem serca jako,że nie lubię dni beztreningowych ale tak musi być-trzeba zapewnić odpowiednią regenerację. Mój trening siłowy rozpisany jest na 4 dni w tygodniu-planuję w jeden bądź dwa dni dorzucić jeszcze jakis trening aerobowy ale dziś zrezygnowałam z racjii sporych zakwasów i ogólnego zmęczenia organizmu. Poniedziałkowy trening barków oraz tricepsa był bardzo poprawny-ale bez fajerwerków. Zresztą nigdy nie przepadałam za treningami na barki i niestety jest to mój najsłabszy punkt-w nowym treningu nie mam ćwiczeń,które dają najwięcej frajdy czyli wyciskania z klatki i zza karku,więc trening został poprostu zaliczony poprawnie. Wczoraj za to rewelacja-dużo serii na placy,ęczacy trening a dziś spore zakwasymięsni grzbietu-to zdecydowanie powód do radości:) Cieszę się,że mój poprzedni trening stricte siłowy przyniósł rezultaty w postaci znacznie zwiększone siły.
Nic nie cieszy tak jak komplementy i uznanie w oczach kogoś-kto zna się na tym... Ostatnio nasłuchałam się ich sporo-wczoraj facet,którego bardzo cenię,doświadczony i starszy-o naprawdę dużej wiedzy i efektach powiedział,że "twarda zawodniczka jestem" i nawiązał do martwego ciągu. Był pod wrażeniem jak wspomniałam mu,że na sile wstawałam z 60kg-o jakieś 10 więcej niż moja masa. Po takich słowach dostaję skrzydeł...

Dieta
w poniedziałek wzorcowa,wczoraj zjadłam trochę za mało w ciągu dnia ale chociaż posiłek przed i potreningowy były jak należy. Dziś wszystko w porządku-już nawet zasmakował mi serek wiejski na tyle,że jadam go bez wiekszego zmuszania się a to bardzo dobre wieści bo ma bardzo dużo białka. Już przekonałam się do brązowego ryżu,którego nie znosiłam,kaszy gryczanej i innych produktów-poświęcenie musi być:) Od poniedziałku wypiłam dużo wody i to zwykłej niegazowanej (której nigdy nie byłam w stanie pić!)-to zdecydowanie IN PLUS bo zazwyczaj niestety piję mało. Głównym winowajcą mojego ciągłego picia jest kreatyna która teraz będzie ciągnąć wodę do mięśni.

Suplementacja
biorę wszystko wg rozpiski tak jak należy. Na efekty CLA,chromu trzeba będzie poczekać cierpliwie. Efekty kreatyny są już-ciągle chce mi się pić i ciągle chodzę sikać:D Siła też poszła-jest dobrze.

Na koniec nie mogłabym nie wspomnieć o jednej rzeczy-wczoraj wieczorem po powrocie z siłowni oglądaliśmy z moim Mężczyzną kultowy film o kulturystyce "Pumping Iron". Polecam wszystkim,którzy chcieli by zrozumiec ideę tego sportu-dużo dziewczyn ma problem zezrozumieniem swoich facetów chodzących na siłownię. Ja kiedyś też miałam... Film jest poprostu rewelacyjny-nalezy do gatunku sportowych dokumentów-grają w nim samych siebie gwiazdy światowej kulturystyki-Arnold Schwarzenegger,mój ulubieniec Franco Columbu,Mike Katz,Lou Ferrigno,Joe Weider-tak,tak-ten od znanej chyba każdemu aerobicznej szóstki weidera. Film zasadniczo dotyczy przygotowań do najbardziej prestiżowego konkurs Mr.Olympia. Naprawdę tłumaczy ideę tego sportu,jego głębsze dno-no poprostu niesamowite. Pozycja obowiązkowa!





poniedziałek, 4 stycznia 2010

Nowe wyzwania czas zacząć


Mój zestaw do zadań specjalnych:)

Niektórzy cierpią zmuszając się do ćwiczeń a a ja cierpię nie ćwicząc-już nie mogę się doczekać wieczornego treningu. Do 20:00 jeszcze sporo czasu ale co zrobić-trzeba czekać. Większośc osób,które mnie znają napewno się bardzo dziwią mojej nagłej fascynacjii sportem-i to do tego tak ciężkim i rzadko spotykanym. Zawsze w sumie byłam typem asportowym-w szkole średniej nawet nie chodziłam na lekcje wfu-zawsze przynosiłam zwolnienia na cały rok od lekarza,któremu opowiadałam cuda co to mi się nie dzieje i dlaczego nie mogę chodzić na wf-w kondekwecjii chodziłam po wszelkich możliwych badaniach i specjalistach w celu ustalenia przyczyn moich dolegliwości ale zwolnienie dostawałam-co by nie ryzykować. I żyło mi się całkiem nieźle zupełnie bez aktywności-niegdy nie narzekałam na swoją wagę i sylwetkę-zawsze raczej szczupła,zgrabna,bez skłonności do tycia a za to z bardzo szybkim metabolizem. Nie miałam w zwyczaju odmawiać sobie słodyczy i słonych przekąsek i jakoś nie miałam z tego powodu problemów ze swoją wagą. I nagle-jakoś zaraz po skończeniu liceum jak grom z nieba spadła na mnie fascynacja ruchem i aktywnym stylem życia. Choć nie ukrywam,że pierwszy raz na siłownię szłam bez przekonania i zniechęcona. Poszłam tam ze swoim Ukochanym,który już od dłuższego czasu sam trenował: nigdy nie mogłam zrozumieć po co bierze te wszystkie odżywki,czemu jest takim maniakiem,je z zegarkiem w ręku a na pierwszych naszych randkach w pewnym momencie wyciągał garść tabletek w foliowym pakiecie i mówił,że musi zażyć Animal M-Stacka po czym zaraz zajadał go ryżem z kurczakiem i kukurydzą z próżniowego pojemnika. Szłam na tą siłownią zobaczyć-spróbować zrozumieć coś-co do tej pory doprowadzało mnie do szału: nie lubiłam tego i już. Jednak już po pierwszym razie zaczynałam w to wsiąkać całą sobą. gdy kupiliśmy już wszystkie potrzebne rzeczy: torbę na treningi,ubrania itd przekładałam termin pierwszego pójścia w nieskończoność. Liczyłam,że w końcu zrezygnuje. A to dziś boli mnie głowa,a to późno wróciłam do domu,a to przeziębiona jestem... W końcu jednak zostałam nieodwracalnie przyparta do muru i...musiałam iść. Nie widziało mi się to ani trochę-nawet nie pamietałam kiedy ostatnio się ruszałam,moje mięśnie i stawy były zastane i nieużywane. Wstydziłam się tam iść i zbłaźnić. No i poszliśmy... Moja pierwsza siłownia była bardzo ładna-przyjemnie się tam ćwiczyło. Trener zrobił ze mną cały pierwszy trening i kilka kolejnych-oczywiście powtarzałam do znudzenia,że nie nie chcę mięśni itd,że nei chcę ćwiczyć na dużych obciążeniach... Jak wiele do zrozumienia było jeszcze przede mną. Instruktor przegonił mnie treningiem obwodowym i na drugi dzień czułam,że żyję-powitały mnie takie zakwasy,że ciężko mi było poruszać się,wykonywać podstawowe czynności-to uświadomiło mi tylko,że jest ze mną źle-19letnia dziewczyna powinna być jednak prawniejsza. Podjęłam wyzwanie! Przez jakiś czas kontynuowałam trening obwodowy 3 razy w tygodniu podnosząc jednocześnie swoją kondycję i wydolność 30minutowymi biegami na bieżni. W końcu uległam mojemu Prywatnemu Maniakowi:) i zaczęliśmy chodzić na 6 razy w tygodniu. Po uzyskaniu podstaw obwodówką zaczęłam robić trening dzielony-każda partia szlifowana osobno. Wtedy chyba najbardziej połknęlam bakcyla-zaczęło mi niesamowicie zależeć: cieszyły mnie coraz większe ciężary i każdy postęp,zabirałam się za coraz konkretniejsze ćwiczenia: wyciskanie na klatkę na płaskiej i skosie,konkretne przysiady itd. W końcu zmieniliśmy siłownię na lepiej wyposażoną i przyszłam tam już jako dziewczyna mająca pojęcie o co w tym wszystkim chodzi. Inaczej już wyglądałam-ciało zmieniło się i szczupła poprostu sylwetka nabierala ciekawych kształtów. Chude dotąd łapki zaczęły nabierać masy mięśniowej,już nie bałam się mięśni-teraz już ich bardzo chciałam.
Zaczęły się prawdziwe porządne treningi i pierwsze suplementy oraz trzymanie diety. Zaczął się też szacunek-w zasadzie to jestem chyba jedyną dziewczyną na siłowni,której faceci mówią cześć i zagadują. Ale żadna inna nie cwiczy tak-trenowałam już na 3 różnych siłowniach i na każdej niezmiennie dziewczyna wyciskająca sztangę na płaskiej,robiąca martwy ciąg,bicepsa sztangą czy na modlitewniku budzi ciekawość i respekt. Tak się to wszystko zaczynało-a zaczynałam właśnie jako ktoś kogo kojarzono ze sportem w ostatniej kolejności. Z zerową kondycją,z zerową sprawnością i z okropnymi zakwasami po każdym treningu.

Dziś wiem,że nie warto się poddawać-nie ma chyba większego zwycięstwa niż pokonać siebie samego,przekroczyć granice,które sami sobie stawiamy i które chce przed nami stawiać nasze ciało. Dziś wieczorem pójdę w ulubione miejsce na ulubiony trening-znowu pokonam samą siebie.

Ale żeby nie było tak kolorowo postanowienia noworoczne są:
-wreszcie przestrzegac diety w 100%-jeść tyle białka ile trzeba i ani grama mniej, więcej pić (żeby kreatyna miała co ciągnąć do mięśni) i przestać podjadać rzeczy absolutnie zabronione: słodycze,chipsy itd...
-zacząć robić program ABS na mięśnie brzucha-do wakacjii kratka ma być.
-popracować nad proporcjami-podgonić górę w stosunku do nóg-zwłaszcza barki!
-regularnie się mierzyć,robić zdjęcia-obserwować progres (i broń mnie Boże przed spadkami!)
-popracować nad łydkami-ehh te długie mięśnie-ciężko coś z nimi zrobić!

To by było na tyle! See Ya

niedziela, 3 stycznia 2010

W Nowym Roku zaczynamy pełną parą

Wszystko złożyło się na początek roku zupełnie idealnie:

w czwartek udało mi się zakończyć trwający 4tygodnie plan treningowy na zwiększenie siły mięśniowej czyli już od poniedziałku mogę spokojnie pojechać z nowym planem.
Dziś dostałam mój nowy plan treningowy ułożony dla mnie przez wybitnego znawcę,mojego kumpla mającego za sobą starty w zawodach kulturystycznych.
Przed Nowym Rokiem przyszły także z allegro odżyweczki: aminokwasy całodzienne z Universala i monohydrat kreatyny z HiTeca.
Wczoraj przyszła też paczka dla Ambasadorek programu zgrabna OdNowa a w niej: zapas Bio CLA,chrom i błonnik.
Super:) Jestem świetnie wyposażona na start w Nowy Rok a nie ukrywam,że postanowienia są a i plany bardzo ambitne.

Niestety ostatni raz na siłowni byłam w Sylwestra (czwartek) rano,bo aż do dzisiaj jest zamknięte z powodu przerwy noworocznej. Roznosi mnie energia i nie wiem czy wytrzymam do jutra. bardzo chciałabym zacząć już cykl na nowych suplementach-zwłaszcza jestem ciekawa jak mój organizm zareaguje na kreatynę. Dowiedziałam sie też że CLA rewelacyjnie działa w połączeniu z kreatyną właśnie. Mam nadzieję,że cykl masowy który zaczynam od jutra przyniesie świetne rezultaty-po sile którą właśńie skończyłam nie spodziewałam się aż takich efektów: najbardziej ucieszył mnie chyba wynik w martwym ciągu-60kg oraz wyciskanie na barki 45kg, które do tej pory szły mi bardzo słabo. Teraz wszystkie wyniki ruszyły się i napeweno przyda się to podczas nowego trenigu.

Tak wygląda trening z którym jadę od jutra:
Dzień I Barki+triceps:
- unoszenie drążka pod brodę na bramie 12,12,8,8
- wznosy boczne hantli stojąc 15,15,15
- wyciskanie hantli przed sobą na lekko odchylonej ławce 10,10,10
- unoszenie hantli przed sobą oburącz chwytem młotkowym 15,15
Triceps:
- prostowanie przedramion na bramie podchwytem 15,12,12
- wyciskanie sztangi w wąskim chwycie 10,8,8
- prostowanie przedramion na bramie nadchwytem w oddaleniu 15,15,15
- prostowanie przedramion ze sznurem na bramie 12,8,12

Dzień II plecy:
-martwy ciąg 12,8,8
- prostowanie tułowia na ławce rzymskiej 2x20-25
- przyciąganie drążka pod brodę w szerokim chwycie 15,12,8,8-15
- przyciąganie drążka podchwytem 10,8-15
- przyciąganie hantelki do biodra 8,8,8
- wiosłownie na maszynie nadchwytem 15,15,12
- przyciąganie sznura na bramie do klatki piersiowej 12,8,8-15

Dzień III klatka i biceps:
- wyciskanie hantli na ławce głową w górę (najmniejszy skos) 15,12,8,8,8
- rozpiętki na bramie 15,15,15
- wyciskanie na maszynie 10,8,8
- rozpiętki na butterfly 15,15
Biceps:
- uginanie przedramion ze sznurem na bramie 15,15,12
- uginanie przedramion na modlitewniku ze sztangą łamaną 10,8,6-15
- uginanie przedramion podchwytem na bramie (szerzej niż barki) 10,8,8-15

Dzień IV nogi:
- wykroki naprzemienne 12,12
- prostowanie podudzi na maszynie siedząc 10,15,8-20
- przysiad na maszynie 8,8,8
- uginanie podudzi na maszynie 10,15,8-20
- odwodziciele 12,10,8-15
- przywodziciele 12,10,8-15
- wspięcia na palce na łydę 20,15,15,10,10-20

Brzuch do treningu I i III:
- powolne spięcia brzucha naprzemiennie z dynamicznymi spięciami leżąc na ławce 10,15,10,15,10,15

Będzie się działo!

I rozpiska mojej suplementacji na ten czas:

1.)na 30 minut przed śniadaniem-monohydrat kreatyny 3g
2.)po śniadaniu aminokwasy całodzienne-5g
3.)do drugiego posiłku-kompleks witamonowy ze skrzypem polnym 1 tabletka
4.)na 30 minut przed śniadanieb Bio Błonnik Pharma Nord 4 tabletki.
5.)podczas głównego posiłku-Bio CLA Pharma Nord 4 kapsułki oraz Bio-Chrom Pharma Nord 1 tabletka
6.)po głownym posiłku- nienasycone kwasy tłuszczowe 1 kapsułka
7.)na 30 minut przed treningiem- dopalacz przedtreningowy z boozerem NO2 Animal Shock Therapy
8.)przed samym treningiem-HMB 2 tabletki
9.)po treningu-monohydrat kreatyny 3g oraz HMB 2 tabletki
10.)przed samym snem-aminokwasy całodzienne-5g

Od jutra jedziemy!

Fitness sylwetkowy a zajęcia fitness



Co ciekawe wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego,że fitness sylwetkowy ma niewiele wspólnego z zajęciami typu fitness,które są bardzo popularne w klubach. Zajęcia fitness różnego rodzaju (a typów zajęć jest naprawdę wiele od Aqua Aerobici,Aero Boxy po stepy,TBC,BPU,pilatesy i wiele wiele innych) tak naprawdę niewiele dają. Możecie mi wierzyć lub nie ale mogą być one jedynie dodatkiem,może jakimś sposobem na utrzymanie zgrabnej już sylwetki ale napewno nie sposobem na schudnięcie czy spektakularne wyrzeźbienie swojego ciała. Nie zdarzyło mi się jeszcze spotkać z dziewczyną chodzącą na zajęcia z fitnessu,która trzymała by dietę. A dieta ma swój ogromny udział w sukcesie-samym treningiem i nawet najlepszymi suplementami nie da się osiągnąć zbyt wiele. Poza tym zajęcia typu fitness mogą przynieść jakieś efekty jednynie na początku-czyli zanim nastąpi moment adaptacji organizmu do podejmowanego wysiłku. Gdy mięśnie się przyzwyczają wysiłek nie działa na nie tak samo,jest prawie bezskuteczny-trzeba zwiększyć obciążenia,poddawać organizm nowym bodźcom. I tu niestety zajęcia fitness nie spełniają swojej roli. Jeśli ktoś trzyma odpowiednią dietę a oprócz zajęć robi np aeroby to wszystko ok! Lepszym jednak wyjściem byłby trening siłowy wspomagany wysiłkiem aerobowym. W zasadzie to nie wiem nawet czemu sport polegający na budowaniu sylwetki nazywany jest fitnessem sylwetkowym. To właśnie ta nazwa wprowadza w błąd i przywodzi na myśl skojarzenia z zajęciami z aerobiku. Finess sylwetkowy jednak jest dyscypliną zbliżoną w jakimś stopniu do kulturytyki-też trzeba rozwinąć wysokiej jakości umięśnienie ciała (choć w fitnessie nie tak wielkie),też na czas zawodów należy się odwonić i zejść do jak najniższego poziomu tkanki tłuszczowej w organizmie. Fitness cechuje się jednak zachowaniem kobiecości sylwetek,musi zostać zachowana nienaganna symetria,dobre proporcje. Nie da się zrobić tego bez rozwinięcia umięśnienia-i to każdej partii-zarówno nóg jak i bicepsów,barków,pleców itd. I w żaden sposób nie osiągnie się tego zajęciami z aerobiku a jedynie treningami siłowymi z obciążeniam. Siłownia nie jest prtzydatna jedynie przyszłym fitnesskom-każda kobieta łącząc trening na maszynach aerobowych z odpowiednio ułożonym treningiem siłowym może uzyskać porządane przez siebie efekty. Wymodelować można w swoim ciele co się tylko zechce. Chciałabym,żeby więcej zwykłych kobiet przekonało się do treningów na siłowni,żeby więcej kobiet nie bało się mięśni. Na zachętę można powiedzieć że chociaż tkanka mięśniowa waży więcej niż tkanka tłuszczowa to ciało wyglada smuklej,ładniej,jest jędrniejsze. Jeden gram tkanki mięśniowej spala więcej kalorii niż tyle samo tkanki tłuszczowej.
Same zalety:)

sobota, 2 stycznia 2010

Witam na blogu Moja droga do doskonałości :)
Może najpierw słów kilka o mnie: od blisko dwóch lat trenuję na siłowni. Niesamowicie mnie to wciągnęło i stało się integralną częścią mojego życia. Poprostu w pewnym momencie swojego życia postanowiłam spróbować swoich sił w sporcie, który pod względem poświęcenia wydaje się być elitarny. Bo fitness sylwetkowy to ciężka praca: regularne i naprawdę ciężkie treningi, mnóstwo poświęceń, ścisła dieta a to wszystko przekraczając własne możliwości i granice, przezwyciężając siebie co dnia. Od kiedy moje chodzenie na siłownię przestało być tylko chodzeniem na siłownię a już bardziej przyszłościowym trenowaniem w kierunku pokazania się na Debiutach moje życie zyskało nowy cel.

Bloga tego zaczęłam prowadzić między innymi dlatego, że zostałam zaproszona do programu
Zgrabna OdNowa prowadzonego przez firmę produkującą suplementy diety Pharma Nord. Zostałam zaproszona jako Ambasadorka Zdrowego Odchudzania-udział w tym programie jest dla mnie wielką szansą. Nie ukrywam, że mam nadzieję dzięki temu blogowi oraz innym działaniom podejmowanym w ramach programu dotrzeć do szerokiej rzeszy kobiet i pomóc im w drodze po wymarzoną figurę. Prowadzenie tego bloga także pozwoli mi się przyjrzeć swoim postępom,efektom-planuję wklejac zdjęcia, treningi, diety, plany suplementacjii. Postaram się pisać o tym co ważne dla mnie jako kogoś trenującego bardziej wyczynowo jak i o tym, co istotne dla kobiet, które chciałyby zmienić coś w swoim wyglądzie.

Czekam na pomysły, sugestie na mailu
ladykala.zgrabnaodnowa@gmail.com