poniedziałek, 8 lutego 2010

Harder, better, faster, stronger...

Minęło właśnie 5 tygodni mojego treningu na planie rozpisanym przez Wawę...
Zgodnie z wszelkimi zasadami trening trzeba zmienić-pomiędzy 4 a 6 tygodniem organizm już bardzo mocno przyzwyczaja się do konkretnego rodzaju wysiłku, który równocześnie staje się już bezsensowny. Trzeba dostarczyć organizmowi nowych bodźców, aby mógł dalej rozwijać się, realizować cel, iść do przodu zamiast pozostać w stagnacjii. Dlatego właśnie uważam, że zajęcia typu fitness są mało warte-wyobraźcie sobie wysiłek podejmowany ciągle np 3 razy w tygodniu w niezmienionej formie-ciągle ta sama intensywność, te same obciążenia (na fitnessie najczęściej jest to właśnie obciążenia swojej masy ciała, ewentualnie jakieś małe hantelki), te same zajęcia... Przez pierwszy miesiąc organizm adaptuje się do tego wysiłku-może zbić trochę z wagi,żeby było lżej, mogą rozwinąć się nieco mięśnie np na nogach przygotowując się tym samym do wydajniejszego i lepszego uczestnictwa w zajęciech, pojawiają się pierwsze zakwasy-a po upływie miesiąca... NIC! Koniec rewelacjii, organizm przyzwyczajony do takiego a nie innego wysiłku poprostu go sobie wykonuje z coraz mniejszymi trudnościami i z coraz mniejszym nakładem sił.
A tymczasem aby móc cały czas iść do przodu cały czas musi być ciężko-gdy jest lżej-zwiększamy obciążenie, gdy robi się łatwiej robimy więcej powtórzeń, podkręcamy intensywość, zmieniamy metody i całe schematy treningowe, trzeba zmieniać rodzaje ćwiczeń-włókna mięśniowe muszą być atakowane pod różnymi kątami. Tylko taka strategia gwarantuje efekty-dokładnie tak samo sprawa wygląda w odchudzaniu-gdy staniecie w miejscu trzeba wprowadzać zmiany. Generalnie trzeba zawsze robić tak,aby było ciężko. Gdy jest lekko,wykonuje się trening automatycznie i monotonnie dzieje się źle...

I dokładnie z tego powodu zmieniam trening. Przyszła teraz chwila na refleksje, ocenę efektów i skuteczności-wrzucę dziś jakoś swoje obecne wymiary. Trzeba się będzie pomierzyć, zważyć, wiedzieć jak to wygląda i na czym stoję. Dieta zdecydowanie do poprawy-a raczej do pilnowania. Coś się osttanio rozpasałam z jedzeniem nieodpowiednich rzeczy a jak już zacznę to potem ciężko mi przestać. Dziś jak narazie było wzorcowo i tego się trzeba trzymać. Mam już nową strategię swojej diety i będę musiała się tego trzymać.
Pokończyły mi się suplementy-został mi już tylko No Explode z BSN, monohydrat kreatyny i aminokwasy. Muszę pouzupełniać zapasy-zwłaszcza coś antykatabolicznego by się przydało-przeglądałam dziś allegro i sklep sfd i mam już pewne pomysły co do tego co by dokupić.

Nie wiem jeszcze jakie zmiany zostaną wprowadzone do treningu-jeszcze nie miałam okazji dziś porozmawiać z Wawą-ja to bym najchętniej pozmieniała prawie cały plan, bo wielu ćwiczeń z obecnego nie lubię tzn czuję,że mi nie służą np uginanie przedramion na bramie ze sznurem-o wiele bardziej czułam bicepsy wykonując uginanie ze sztangą zwykłą,łamaną czy młotkową-chyba wrócę do tych ćwiczeń,zwłaszcza,że dość dawno nie robiłam ich.

Jak by nie było jedno jest oczywiste-ma być mocno,ostro,intensywnie.

HARDER,BETTER,FASTER,STRONGER!

2 komentarze:

  1. Witam.... po przeczytaniu Twojego wpisu na zgrabnaodnowa.pl postanowiłam już na stałe zmienić portal na taki który nie będzie prowadził zamachu na wolność słowa;) zapraszam do mnie ajka87-vitalijka.blog.pl
    Powodzenia w treningu. Gratuluje wytrwałości u uporu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje bardzo za poparcie :* Cieszę się że się dostałam to mnie jeszcze bardziej zmotywowało do pracy nad sobą =-)

    OdpowiedzUsuń