niedziela, 17 stycznia 2010

Dieta i zdrowe nawyki podczas całodziennych pobytów na uczelni



W życiu każdej studentki zaocznej nadchodzi moment weekendu zjazdowego co oznacza najczęściej spędzenie nawet i 12 godzin na uczelni.Nie ma wtedy mowy o zjedzeniu porządnych,pełnowartościowych posiłków. Studentek dziennych także ten problem dotyczy,choć uważam,że znacznie mniej gdyż jednak odstępy między zajęciami są większe i często udaje się skoczyć do domu na obiad czy chociaż w miejsce,gdzie można zjeść coś przyzwoitego pod względem dietetycznym.
No i nadszedł weekend,w którym mam zajęcia-bardzo przeładowany bo w sobotę np spędziłam na uczelni czas od 11:20 do 20:25 mając tylko jedną dłuższą przerwę bo 1,5h a tak to tylko pięciominutówki. W stołowce,bufecie,sklepie na uczelni można kupic całe mnóstwo śmieciowego jedzenia: zapiekanki zjadana przez studentów w ogromnych ilościach,hot dogi,różnego rodzaju ciastka (kremówki,napoleonki),batoniki,czekolady itd... I co ciekawe ludzie zamiast przygotować sobie coś pełnowartościowego wolą kupować to wszystko po znacznie zawyżonych cenach. Innym wyjściem (równie popularnym) jest wycieczka piesza bądź samochodowa do pobliskiej galerii i tam posilenie się w KFC,Pizzy Hut i tym podobnych fast foodach. Osoba przynosząca swoje jedzenie budzi ciekawość.

Bedąc konsekwentną nie pozostało mi nic innego jak tylko zjeść w szkole coś porządnego. Zapakowałam sobie do specjalnego pudełka na suplementy zestaw całodzienny i brałam regularnie. Wzięłam więcej porcjii aminokwasów (te cztery niebieskie i 3 największe-ciężko połknąć) bo ciężko w regularnych odstępach czasu przyjmować odpowiednią ilość białka więc chociaż uzupełniałam pulę wolnych aminokwasów we krwi,żeby chronić mięśnie i dać im trochę paliwa,wzięłam także chrom i bio CLA (to chyba nikomu nie muszę tłumaczyć,które to są:),żeby wziąć razem z głównym posiłkiem,wzięłam HMB (te dwie białe) żeby miec coś antykatablicznego czyli chroniącego przed rozkładaniem mięśni z powodu braku odpowiedniego pożywienia w odpowiednim czasie oraz błonnik i kapsułkę z nienasyconymi kwasami tłuszczowymi (te 3 jasne i jedna żółta). Nie powiem,bo dość dziwnie się ludzie patrzyli,kiedy wyciągałam pudełko i brałam kilka prochów:D zwłaszcza ciekawie to wyglądało kiedy brałam aminokwasy kiedy wykładowca rozdawal nam arkusze podczas egzaminu na mikroekonomii a ja właśnie połykałam 4 spore,niebieskie tabletki:D
Zjadłam serek wiejski, nawet cały porządny obiad-kurczaka przyrządzoengo z chińskimi warzywami i kaszą gryczaną zabrane w próżniowym pojemniku. To dopiero wzbudzało sensację-nie rozumiem czemu to,że ktoś chce jeść zdrowo a nie napychać się gotowym,przetworzonym żarciem budzi takie kontrowersje?! gdy siedzieliśmy sobie z moim Mężczyzną (który de facto ten obiadek przygotował w przerwie między swoim zajęciami i przywiózł na uczelnię:) jedząc świetnie przyswajalne białko i węglowodany złożone (czyli tego kurczaka po chińsku z kaszą gryczną:) nie było człowieka,który przechodząc nie obejrzałby się... Głupie to!
Z grzechów przyznaję się bez bicia do zjedzenia drożdzówki w sobotę i bułki pizzowej dziś-jednak biorąc pod uwagę,ze był to cały intensywny dzień bez odpowiedniego jedzenia można to wybaczyć. Niestety nie udało mi się wyrwać na siłownię (zazwyczaj w weekendy szkolne jak mam wystarczająco długo przerwę to jadę na siłownię) co mnie strasznie smuci,ale patrząc na to z innej strony po dwóch dniach pełnej regeneracjii w poniedziałek powinnam pojechać z idealnie wypoczętymi mięśniami.

Dziewczyny,gdy macie zabiegane dni starajcie się mimo wszystko nie zapominać o zdrowym odzywianiu i suplementacjii-bardzo ważne dla efektów kuracjii jest stałe dostarczanie do organizmu subtancjii aktywnych-nie możemy więc zażywać czegoś "a jak sobie przypomnę..." Regularność i konsekwencja przede wszystkim. I tak nam dopomóż Bóg:)

2 komentarze:

  1. fajny wpis :) Dziękuję ci za odzew u mnie i za wszelkie rady. pozdrawiam cieplutko :) - DesertFlower

    OdpowiedzUsuń
  2. Eh, studentki dzienne i pracujące jednocześnie to dopiero mają problem z jedzeniem. Wierz mi, że te 15 minut przerwy między zajęciami to niewiele, a oferta jedzeniowa zwykle tragiczna. Ale biorę się za siebie i od nowego semestru żadnych drożdżówek. Będzie mniej zajęć to i wymówek mniej:)
    A przy okazji - bardzo fajny blog, będę zaglądać.

    OdpowiedzUsuń